Grzeczna i cicha. Tak mieli od początku. Ostatnio uczeń z 2ep stwierdził: nasza
klasa jest martwa. To samo można powiedzieć o 4f. Uwielbiam ich, ale od
pierwszej klasy staram się ich "odmartwić" .Na polskim powinni mówić,
nie zgadzać się, twierdzić, że coś jest wreszcie super, a coś głupie, kłócić
się ze mną. A Oni nic...zgadzali się na wszystko. Cisza dzwoniła w
uszach, czasami zastanawiałam się, czy nie zemdleli, czy jeszcze żyją?.
W czwartej klasie znieśli nawet pisanie rozprawek co tydzień .A tego
najbardziej nie lubili od początku. Teraz myślę, że owa "martwość"
była kamuflażem. Po prostu uczyli się, tak aby nikt o tym nie wiedział. Dziewczyna,
która nigdy nie mogła naskrobać choć pół strony, twierdziła, że nie umie,
zaczęła oddawać prace. Może nie na piątkę, ale przyzwoite. Inna prosi o pomoc,
bo chce nauczyć się pisać samodzielnie, osoba wiecznie na nie, tworzy
najsensowniejsze wypracowania, okazuje się, że klasowy leser, gdy zechce mu
się, potrafi myśleć. Myli tematy, ale na maturze są tylko dwa do wyboru.
Jak w każdej klasie ujawnił się pracuś , oczywiście w granicach rozsądku oraz
sprawiający dobre wrażenie - człowiek wierzący, że... nauczyciel tego nie
widzi. Mistrzowie "kopiuj wklej" po cichu oczywiście, bez afiszowania
się, odkryli, że to się nie opłaca. Co klasę pokonało na polskim? Wesele i
Zemsta. Zbuntowali się. Choć był to bunt niemy. Prace oddało tylko kilka
osób.
Co ich teraz czeka? Mają zdać maturę na co najmniej 60%. Na maturze muszą być
"miemi" ,więc uda im się. Cztery lata pracowali w końcu w
ciszy. Będą realizować swoje marzenia, toczyć codzienna zwykłą walkę z
życiem. I wiecie co? Będzie ich brakować! Co roku klasy kończą szkołę, co roku
zostawiają pustkę, żal, że to ich szkolne życie już minęło, że razem już ich nie
zobaczymy, nawet na Teamsie….