wtorek, 16 kwietnia 2019

Była sobie klasa


Była sobie klasa. Taka zwyczajna, ani dobra ani zła, trochę zgrana, trochę skłócona. W pierwszej klasie trzydzieści osób próbowało się porozumieć, zabłysnąć, zostawić po sobie ślad. Jednym wychodziło to dobrze, inni wpadali w kłopoty. Zbyt rozbudowane ego, albo zbyt duże poczucie niedowartościowania, zradzały nie zawsze dobre sposoby na zaistnienie. Posypały się złe oceny, uwagi, ale też pierwsze sukcesy. Ujawniły się indywidualności, jednostko niezastąpione, niepowtarzalne ( w pozytywnym i negatywnym sensie). We wrześniu  następnego roku klasa była już mniejsza, a w kolejnym znów odpadło parę osób. Zostali Ci najbardziej wytrwali, którzy nie odpuszczali nawet wtedy, gdy z różnych powodów byli zagrożeni z wielu przedmiotów. Poprawiali, uczyli się. W klasie czwartej tworzyli już zgraną grupę. Oczywiście nie wszyscy lubili się, byli podzieleni, ale podzieleni jak w kochającej się rodzinie. Nie zgadzali się ze sobą, kłócili się, zarzucali sobie różne rzeczy, ale  tworzyli grupę, nie mogliby bez siebie żyć. Przeniesienie do równoległej klasy byłoby tragedią.
Jak nauczyciele na nich narzekali, bo nie uczą się, rozmawiają na lekcjach i tylko w smartfony gapią się, bo patrzą tylko na klasowych „pajaców”! Jak zaskakiwali odkryciami z matematyki, angielskiego czy polskiego.! Kto inny wpadłby na to, że 4 razy 0 równa się 4, albo że Mickiewicz napisał „Lalkę”. Kto inny na matematyce odrabiałby polski a na polskim matematykę? Kto inny ma polskim czytałby współczesne powieści, ale omijałby obowiązkowe lektury? Kto inny tak świetnie zagrałby w kabarecie? W trzeciej klasie, pod koniec roku ustawiały się kolejki do poprawiania matematyki i polskiego. Jak bali się angielskiego! Jak w czwartej walczyli o pozytywne oceny z przedmiotów zawodowych. Przecież w grudniu być niedopuszczonym do matury, to… masakra!
Jak nauczyciele narzekali, bo mogliby przecież więcej osiągnąć, bo ci najzdolniejsi w ogóle nie uczą się… Jak wszyscy nauczyciele lubili ich! Z tą klasa można poważnie pogadać na każdy temat,  z tą klasą udają się na wycieczki, sami bez przymuszania chcieli chodzić do teatru, jak umieli bawić się!
Teraz są już absolwentami… Na pewno zdadzą egzaminy. Będą realizować swoje marzenia, toczyć codzienna zwykłą walkę z życiem. I wiecie co? Brakuje ich ! Co roku klasy kończą szkołę, co roku zostawiają pustkę , co roku trochę żal, że to ich szkolne życie już minęło….

rozmowa z lękiem 2


- Jesteś świtem, dzwoni budzik od razu zjawiasz się!
-Może jakieś cześć, dzień dobry?
-Nie drwij. Najchętniej przegnałabym Ciebie!
-Ale  nie robisz tego!
-Bo, bo nie umiem…
-Mnie nie tak łatwo pozbyć się. Poza tym teraz jestem ja i ty , przecież , tak nie jest źle
-Bo nikt o nas nie wie?
- Bo póki jesteśmy tajemnicą , możemy koegzystować. Kwestia przyzwyczajenia.
-Nie wiem, Może…? Mam wrażenie , że drobny znak jest w stanie Ciebie przywołać. Przychodzisz, choć nic nie zmienia się… przychodzisz i dręczysz… tak bolisz, że nie mogę wytrzymać…
- Dziś poszłaś pobiegać. Byłem z Tobą, ale  zdrzemnąłem się…
-Tak, gdy biegałam, miałam wrażenie, że ciebie pokonuję, zostawiam w tyle … Dziękuję. Za to, że odpuściłeś, choć na  chwilę. Ale,  gdy jesteś obok, nie mam siły na nic…dopóki jesteśmy tylko we dwoje, zniosę pewnie Ciebie, przywyknę, tylko będę marzyć o ranku pełnym słońca, ranku oczekiwanym, o błogim lenistwie, chęci pospania piętnaście minut dłużej…
= Idę już, ale wrócę .

Rozmowy z lękiem


- Cześć…znów byłeś… nie za wcześnie, o 5 rano?
- Sama mnie wołasz, myślisz o mnie,
-Odejdź, proszę… już nie mam siły z Tobą walczyć…
- Wstaniesz, wypijesz melisę, pójdziesz pobiegać, potem do pracy i zapomnisz o mnie. Będę sam. Będę musiał schować się!
- Wiem, ale nie mam siły wstać, nie mam siły biegać, z trudem idę do pracy, dopiero wtedy odchodzisz. Odejdź, nie chcę ciebie!
- Czy moja nieobecność, coś zmieni? Albo inaczej, czy moja obecność coś zmienia w twoim życiu?
-Nie wiem, raczej nie…
- Czy  problemy znikają , gdy odchodzę i…wracają wraz ze mną?
-Nie , są takie same, ale … gdy chowasz się, gdy znikasz na chwilę, życie toczy się normalnie. Gdy jesteś zadajesz ból, czasami nie do wytrzymania.
- Pokonaj problemy!
-Zrobiłabym to, ale nie mam już na nie wpływu.
- Więc naucz się żyć z nimi. Ja ci przeszkadzam?
-Tak, ty i strach, że rozejdą się, przestaną być tylko moje. Póki dotyczą mnie daję sobie radę, choć muszę ciągle  z Tobą toczyć walkę.
- Odważyłaś się rozmawiać..
-Tak, bo jest późno, pewnie jesteś zmęczony, może melisa Ciebie przegania, może noc, która otula kołderką bezpieczeństwa…?
-Wiesz, że nie poddam się. Wrócę rano, czasami wpadam też po południu. Zwykła niewinna rozmowa może mnie obudzić.
-Wiem… Odejdź…Boję się kolejnego dnia…
-Porozmawiamy jeszcze?
- Nie wiem, zobaczymy..
- Wolałbym mieć swoją stronę , własny blog
- Może to dobry pomysł, ale nie wiem, czy zechcę jeszcze rozmawiać…
- Jest późno, idę spać, zbudzę Ciebie
-NIE CHCĘ ! IDŹ SOBIE !


2018

czwartek, 11 kwietnia 2019

Współczesny Wokulski pracuje w korporacji


Współczesny Wokulski sam sobie wybiera liceum. Ma plany, studia, coś związanego z nowymi technologiami w medycynie, biologii, fizyce… może biotechnologia, albo nanostruktury? Na studiach oczywiście planuje wyjazd w ramach ERASMUS-a, zdobycie doświadczenia, inne spojrzenie.
 W przyszłości chce zająć się nauką, prowadzić badania, może przyczynić się do istotnych odkryć… Zastanawia się, jakie przedmioty wybrać na maturze. Więcej niż obowiązkowe.

Współczesny Wokulski zakochuje się. Jeśli ma szczęście przeżywa pierwszą prawdziwą odwzajemnioną miłość. Oboje zdają dobrze maturę, dostają się na Uniwersytet Warszawski.
Współczesny Wokulski też jest zakochany, jak jego pozytywistyczny poprzednik.  W szkole drwił z dylematów:  romantyk czy pozytywista, nie rozumiał, dlaczego Staś dla miłości rzuca marzenia o nauce,  cenił postawę Ochockiego, który życie podporządkował nauce. Teraz… teraz sam staje przed podobnym wyborem…
Współczesny Wokulski rzuca wymarzone studia. Idzie do pracy, wynajmuje mieszkanie.
Jest odpowiedzialny, opiekuje się ukochaną. Nie chce pomocy. Zresztą i tak byłaby to pomoc niewielka. Rodzice pewnie są nauczycielami , a ukochana też w domu ma niełatwą sytuację. Zapisuje się  na studia zaoczne prywatne, najtańsze, ale  rezygnuje z nich , gdy postrzega, że poziom nauczania dostosowany jest do większości, pragnącej zdobyć „papierek” – tytuł magistra a nie nauczyć się czegoś.
Zaczyna pracować w korporacji. Więcej zarabia. Znów próbuje studiować zaocznie, ale na Uniwerku. Pracuje na trzy zmiany, często w weekendy. Próbuje ustawić grafik pod studia… Nie daje rady… Nie może wziąć urlopu, aby przyjść na egzamin. Musi opuścić kolejne kolokwium….  Zawala terminy… Wylatuje ze studiów !

Współczesny Wokulski dalej pracuje w korporacji. Już nie chce studiować. Mówi, że liczy się doświadczenie, że w pracy, też ciągle czegoś uczy się. Koledzy kończą studia. Żona robi już studia magisterskie, trochę dorabia, na praktykach zabłysnęła, teraz ma wiele propozycji, czeka tylko na dyplom.
Współczesny Wokulski pracuje w korporacji, znajduje sobie pasję. Gra w amatorskiej lidze siatkówki.
Współczesny Wokulski  ma szczęście jest w szczęśliwym związku. Jest młody, może realizować wszelkie marzenia. Na razie pracuje w korporacji, próbuje odkładać pieniądze, co jest trudne oczywiście, może kiedyś będą mogli wziąć kredyt na własne mieszkanie. Nawet, jeśli marzy o innej pracy , tu czuje się w miarę stabilnie.

Współczesny Wokulski też wybiera miłość .Dobrze, że nie zakochał się we współczesnej Łęckiej.



poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Weekend według Bruno Schulza przy lekturze wypracowań



Wieczór… latarnie rozświetlają jesienną burą ulicę wielkiego miasta. Przeciąg…!   Ze stołu spadają zapisane kartki. W Masterchefie  ktoś kroi mięso  kangura na stek… Zagajewski zaczyna wykład  o doświadczeniach życiowych… Wciąż te same a jednak nowe, za każdym razem są odkryciem…tylko nasze, choć znane od wieków… A gdzie tu miejsce na hedonizm, radość z każdej chwili – wtrąca Epikur. Przecież natura pozwala odczuć przyjemność chwili, zatęsknić za „krajem lat dziecinnych”. Z arkadyjskiego świata Soplicowa wyłania się Horacy. W końcu wybudował swój pomnik, więc musimy rozmawiać z owym celebrytą. Gwałtowna burza zrywa mostek. Zachodzi słońce, chłopi schodzą z pola… Echo powtarza koncert Wojskiego, podczas gdy nieopodal jeziorka podają sobie ręce. A Zagajewski wciąż snuje refleksje o nowych doświadczeniach… radość,  smutek znamy wszyscy… może Arystoteles miał rację wymyślając zasadę złotego środka. Z piedestału schodzi dumny Dionizos. Gdyby nie ja nie byłoby tragedii – wykrzykuje i znika. Rzeźba Ikara bez skrzydła rozsypuje się w kawałki. I tak nikt o niej nie pamięta… taki jest los Donkichotów. W Masterchefie ktoś ukręca głowę krewetce…Jeden. dwa jeden, dwa , cztery…teza…rozwinięcie…brak…krewetka polana sosem leży na talerzu. Inny punkt widzenia i  powoli zamyka dzień... . blady blask księżyca próbuje konkurować z bezczelnym światłem latarni…

2018 r.

Piotr Szczęsny


Piotr Szczęsny

Podpalił się
Jak bohater Małej Apokalipsy, jak inni dawniej, w innym systemie.
Jedni nie wiedzą ,co robić, co mówić?
Drudzy mówią, że wariat –
On…   tylko bał się znów utracić wolność
On …  tylko krzyknął: nie! Nie zgadzam się! Obudźcie się!
On …  aż …
Współczesny Prometeusz – czy też dał ludziom ogień?

2017r.

niedziela, 7 kwietnia 2019

Bezdomny


Wszedł do tramwaju
Usiadł
Śmierdzi
Ludzie odsunęli  się !
Było zimno - pewnie chciał się ogrzać?
Może jechał do jadłodajni?
Trzymając w plastikowym worku swój śmierdzący dobytek
Skulił się, prawie zniknął, choć był wysoki.
Wiedział, że śmierdzi...
Może chciał z kimś pogadać, ale z kim?
 Ludzie skupili się na drugim końcu tramwaju.
Samotny, brudny, odtrącony zmierzał w przyszłość bez nadziei.
Kiedyś był pewnie  przyjacielem, szefem, mężem,
Dziś – wszedł do tramwaju, usiadł, śmierdzi…

Wigilia


Wigilia

Do Ani zadzwoniła siostra bliźniaczka.
- W tym roku nie będzie nas na wigilii. Wyjeżdżamy w góry.
- Świetnie. Kiedy jedziecie? Pociągiem? Planujecie narty, czy też piesze wycieczki?

Wiedziałam, że kiedyś spędzę święta bez siostry-pomyślała Ania.
Kasia ma swoje życie, chłopaka, swoje plany - to normalne.
Cieszę się, że wyjadą spędzą miło czas świąteczny, naprawdę cieszę się…
Nie możemy zawsze razem spędzać świąt, nie możemy zawsze często widywać się…
Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami, które  prawie nigdy nie rozstają się.

Przecież to tylko jeden dzień, jedna kolacja, parę potraw, choinka, prezenty… to tylko nastrój, który mija, chwila, poczucie bezpieczeństwa…
Naprawdę cieszę się, że wyjadą, że spełniają marzenia.
Zadzwonił Marek. 
-Może wpadniecie do nas na wieś. W święta jest bajecznie.
-Ok. Pomyślę, ale chyba nie. Jeśli Kasi zmienią się plany, jeśli zechcę wpaść 26 po powrocie?
Pewnie nie, bo wracają nocnym pociągiem, zechcą odpocząć w domu..ale jednak jeśli…
2017



Grzegorz Miecugow




Chyba jeszcze wczoraj słuchałam Go
Powiadomienie w smartfonie budzi z letargu
Dlaczego?... Nie zgadzam się…!
Już nie będzie niedzielnych nocnych rozmów w Innym punkcie widzenia
Już nie powie nic w Szkle kontaktowym

To boli… strasznie boli…
Jakże  nagle małe stały się wielkie problemy…

2017

Kolejny atak terrorystyczny




11 września wstrząsnął światem. Pojawiło się nowe przerażające oblicze terroryzmu.
Czy jesteśmy bezradni? W jakimś sensie tak. Przecież zwyczajnie nie da się wszystkiego zabezpieczyć, nie da się zapobiec wszystkim próbom ataku.

12 września w świtem nad mym miastem leciały zwykłe samoloty. Irracjonalnie bałam się, choć wiedziałam, że pewnie helikopterem przewożą rannego, albo serce, aby komuś ratować życie… Bałam się owej nocy o  rodzinę , małe jeszcze dzieci, nie wyobrażałam sobie przyszłości… a przecież mimo wszystko w kolejne dni, miesiące i  życie toczyły się dalej.
  Pamiętam jak 11września ludzie w supermarkecie zatrzymali się przed działem z telewizorami. Zrobiło się cicho…
W myślach widziałam cierpiących i , współczułam  tym, którzy stracili bliskich.
Od tamtej pory nie doszło do wielu planowanych ataków, ale zbyt wiele okazało się skutecznych. Konsekwencje zawsze są takie same. Cierpią ludzie, giną dzieci, rodzice, przyjaciele…
Każdy zamach jest wstrząsem, tragedią… Dla bliskich ofiar jest najgorszym dniem w życiu. A  dla nas, szczęśliwców, których nie dotknął bezpośrednio? Tym razem nam się udało!
Mam wrażenie, że podświadomie wypieramy myśli, że przecież też mogliśmy być w Paryżu czy Barcelonie, w złym miejscu, w złym momencie, że w Polsce też nie możemy czuć się bezpieczni.  Mam wrażenie, że przyzwyczailiśmy się do zamachów. Stały czymś, co może się zdarzyć, częścią globalnej rzeczywistości.
Oczywiście szokują nas, przerażają, wywołują lęk, ale są to inne przeżycia niż paręnaście lat temu.

wolność


Pamiętam lata osiemdziesiąte, choć wtedy byłam jeszcze siksą
Wtedy… nigdy nie pomyślałam, aby wyjechać z kraju. Miałam zwykłą nadzieję, choć byliśmy w mocy Wielkiego Brata. Miałam przekonanie, że nawet  wielu z tych , którzy stoją „ po właściwej stronie” , myśli inaczej, że… kierują się wygodą , strachem… Łączył nas jeden cel – wolność, demokracja. Wówczas, wydawał się jakże odległy. Byliśmy różni… Cicho roznosiliśmy  ulotki, uczyliśmy się prawdziwej historii i literatury z książek drukowanych na powielaczach i  na tajnych spotkaniach. Nie znosiłam wtedy pozerów, którzy przechwalali się swoją działalnością opozycyjną, dużo krzyczeli … Kim byli naprawdę …  ?

Dziś jestem przerażona. Nie mam nadziei. Dziś czuję żal, że tracimy to wszystko, co zbudowaliśmy od 1989 roku. Pewnie kiedyś opamiętamy się, pewnie kiedyś będziemy mieli mądre władze i zaczniemy znów mozolnie tworzyć demokrację…, ale po co niszczyć z trudem wywalczoną wolność?    W latach osiemdziesiątych nie mieliśmy nic do stracenia, mogło być tylko lepiej… Teraz przegrywamy wszystko. Na własne życzenie, ponieważ tak wybraliśmy. Matematycznie nie mamy szans zatrzymać się . Przecież każda ustawa zostanie przegłosowana.
Gdy pierwszy raz słyszałam „Mury” Kaczmarskiego , byłam zła, że stworzył pieśń o braku porozumienia, gdy czuliśmy się solidarni. Czułam niepokój, bo w głębi duszy, analizując naszą historię,  wiedziałam, że to pieśń profetyczna. „A mury rosły,rosły…”


2017

Przecież świat się nie zawali


Przecież świat się nie zawali.
Masz problemy? Poważne ? Nie możesz ich rozwiązać?  Czujesz się bezradna….
Jesteś zdrowa.
Jak ich nie rozwiążesz, coś zmieni się? Zawali się świat?
Przestaniesz chodzić do pracy ? Kochać? Myśleć o innych?
Nie przeczytasz książki?, Nie wyjdziesz z psem? Nie pomożesz dziecku?,  Wybuchnie wojna ?...
Zrobisz wszystko jak zawsze, nic się nie zmieni !
Nic się nie zmieni ! Zaświeci słońce, spadnie deszcz, wyjdziesz z psem, zrobisz obiad…
Nic się nie zmieni! Więc żyj dalej…
Ale… nie radzisz sobie?
 Trudno… Kiedyś pewnie znajdziesz rozwiązanie! A jeśli nie ?
Świat się nie zawali, nic się nie zmieni….
2017

sobota, 6 kwietnia 2019

Stachura po latach


Jak interpretować poezję? Wiersze – to dusza poety, jego myśli z tej konkretnej chwili, może za miesiąc, rok napisałby już inaczej?
Gdy czytam wiersze, gdy czytasz wiersze czujesz je w tym konkretnym momencie. Percepcja to suma przeżyć, doświadczeń, stanu emocjonalnego. Za rok, za dziesięć lat te same słowa mogą już znaczyć co innego…
Jako nastolatka zachwycałam się Edwardem Stachurą. Jego filozoficzno depresyjne wiersze otwierały świat bliski moim emocjom. Czytając w podświadomości nie dopuszczałam myśli o samobójstwie poety. Smutne strofy odzwierciedlały moje emocje, stanowiły  drogę poszukiwań sensu egzystencji. Czy ów sens znajdowałam, czytając Stachurę, Sylwię Plath? Nie wiem? Na pewno poezja dawała mi siłę…
Dziś znów wpadł mi w ręce dżinsowy tomik Stachury…Wiersze, które znałam, które czytałam kiedyś wiele razy, zatrwożyły mnie… Poczułam lęk… znane strofy niepokoiły..! Pochłaniałam je, jak kiedyś, ale to były dla mnie już inne wiersze… Dostrzegłam w nich tylko strach, przerażenie, motanie się z istnieniem. Wiem, że to tylko część prawdy o poecie..Muszę do nich wrócić, poszukać dawnych emocji, treści, które kiedyś dostrzegałam.



piątek, 5 kwietnia 2019

Strajk nauczycieli


Strajk nauczycieli

Jestem wściekła, jestem zła! Kocham uczyć, lubię swoich uczniów, choć dają czasem w kość. Chcę uczyć, a władza zmusza mnie do strajku. Jestem zła, że  zabierają mi to, co przynosi mi frajdę, że te ostatni czas sprzed końcem roku maturzystów, nie mogę ich „dręczyć” kolejnymi zadaniami, że musze się martwić, czy będą mogli zdawać matury, czy moja i ich praca nie pójdzie  w tym roku na marne.
Mnie jest już wszystko jedno ( może to już jakaś apatia, początki depresji), nie zastanawiam się  teraz, jak dam sobie radę bez wypłaty, bo za strajk nie płacą, ale myślę o koleżankach i kolegach, aby być z nimi,  myślę o uczniach, którzy zmierzyć się muszą z reformą, o nas wszystkich, którzy zamiast zająć się uczniami, doskonalić lekcje, wykorzystywać pomysły, doświadczenie, musimy zając się dostosowaniem, do kolejnych zmian, reform.

Czytam komentarze na posty o strajku, tzn, czytam masę hejtu obrażania, wulgaryzmów. I nie mam zamiaru nikomu tłumaczyć się, że nie pracuję 18 godzin, że nie mam trzech miesięcy wakacji, i że kiedyś,  na początku nie pracowałam w szkole i zmieniłam pracę na mniej płatną, ponieważ zawsze marzyłam, aby uczyć, że te 18 godzin przy tablicy, ktoś kiedyś wymyślił, ponieważ nikt nie powinien codziennie 8 godzin dziennie wytężać głosu, ponieważ tak jak  w wielu innych zawodach nie da się zmierzyć czasu pracy poza salą lekcyjną. Poza obowiązkami, typu rady, zebrania, nasza praca, polega na tworzeniu, nowych lekcji, zadań, testów, na sprawdzaniu, na szukaniu rozwiązań w trudnych sprawach Jasiów i Julek, na przygotowaniu do konkursów, olimpiad, pisaniu scenariuszy, na czytaniu i uczeniu się, Tak uczymy się ciągle, choć czytam, jacy jesteśmy niedouczeni. Nie chcę mi się tłumaczyć, że zielone szkoły, kolonie to  nie wyjazdy za darmo, ale najcięższa  praca, bo trwająca 24 godziny na dobę. Każdy, kto ma dzieci, wie jak bywają kreatywne.
A kokosy na korepetycjach, to mogą zarabiać, ci którzy nie pracują, a te 100 zł  pewnie ktoś bierze, ale nie większość, może są to nauczyciele akademiccy.

.  I nich mi nikt nie mówi, że mam zmienić zawód. Nie zrobię tego, chyba że wykopią mnie na emeryturę, bo nauczanie i młodzież – to miłość mojego życia. Może taką decyzję powinnam była podjąć  kilkanaście  lat wcześniej, wtedy poświęcenie miałoby jeszcze sens –sens finansowy.
Bo uniknęłabym wielu problemów,  moje dzieci nie byłyby jedynymi, które nie pojechały z klasą na wymianę, bo może ich dzisiejsze wybory, byłyby  bardziej realizacją marzeń niż praktycznym wybieraniem zawodu, w który można zarobić.

Strajk nauczycieli odzwierciedla naszą rzeczywistość.  Kiedyś, gdy  walczyliśmy wolność byliśmy razem. Dziś jesteśmy podzieleni. Najbardziej przerażają mnie komentarze, dotyczące różnych spraw życia społecznego, komentarze, w których brak tolerancji, współodczuwania, w których chodzi tylko o to aby, komuś dokopać. Przeraża mnie nowomowa, to że tak łatwo dajemy się manipulować, że spełnia się groteskowa wizja Mrożka, w której  zwyciężają  Edkowie. 




Zobaczyłam starość





zobaczyłam starość…
ma osiemdziesiąt lat.
ma nadzieję, że sześćdziesiąt.
chce być niezależna!
chce mieć siły takie jak niedawno jeszcze przecież miała.
jeszcze niedawno, jeszcze rok temu chodziła do pracy..
woła o pomoc –cicho… w myślach
zmaga się z nieposłusznym ciałem!
bez laski idzie na Stare Miasto- msza za powstańców nie może przecież przyjść o kuli
przewraca się! nie może wstać!...pomału podnosi się!..
już dobrze…
jest przerażona… nie poddaje się
znów jest silna, taka jak  niedawno przecież…
znów ma plany…

Zaproszenie na ślub


Zaproszenie na ślub
Irytuje mnie pseudo sarmacka tradycja , pozerstwo , traktowanie tego dnia w sposób komercyjny.
Byłam uczestnikiem ciekawej dyskusji na ten temat.  Ciekawej , ponieważ niby ważnego dnia w życiu pary dotyczyła, nikt nie poruszał tematów związanych z uczuciem, z  przyszłością.  O czym rozmawiano? O pieniądzach. Jak zaprosi się dużo gości, każdy da co najmniej po  dwie,trzy stówy, zwróci się impreza i zostanie na meble na przykład. Komercja zdominowała plany młodych i rodziny. Ciekawe, czy jeszcze pamiętają, dlaczego chcą się pobrać?  Co ma zrobić gość, który  nie może dać kasy? Nie przychodzić? Nie ma nic przeciw hucznym weselom, jeśli młodzi , powtarzam młodzi  chcą tak bawić się i jeśli stać ich na to.
Podobał mi się ślub pewnej pary. Cichy . Najpierw obiad dla rodziców i świadków, następnego dnia spotkanie ze znajomymi. Nikt nie sypał kasą. Nikt nie zbierał kasy. Rodzice przecież wspierają cały czas, nie tylko tego jednego dnia. Znam młodych ludzi, którzy wspierają się, realizują swoje cele mimo trudności finansowych, np.: facet pracuje i studiuje zaocznie, dziewczyna uczy się dziennie. Musi im starczyć na wynajęcie mieszkania. Taki model pojawia się często. Jeden z moich byłych uczniów niedawno opowiadał o żonie studiującej dziennie polonistykę. Sam jest kucharzem. Znam parę , która miała bajkowe romantyczne wesele, przejazd dorożką, kwiaty…ale oni tego naprawdę chcieli. Wspomnę jeszcze , że zaręczyli się na górskim szlaku. Nie wiem, czy dostawali pieniądze, możliwe, że tak, ale wesele organizowali dla siebie, aby uczcić ten niezwykły dzień, a nie po to by pokazać się, nie planowali ile zarobią n imprezie.

Ja


Ja
Odważna, pewna siebie, realizująca marzenia.
Ja, płochliwa pragnąca schować się przed światem. Kim jestem, mieszkanka dużego miasta, zakochana w Krakowie?
Zawsze chciałam pisać , albo uczyć, albo pracować naukowo. Wszystko udało się. Chciałam mieć dzieci -mam, chodzić po górach - i to udało się, w dzieciństwie marzyłam o wolnej Polsce-to też stało się faktem. Mam przyjaciół, pracę i na ogół spadam na "cztery łapy", przeżyłam miłość i wciąż marzę i dążę do czegoś! Cierpię na chroniczny brak kasy, ale jakoś sobie z tym radzę. Nie chciałbym robić czegoś , czego nie lubię, na przykład pracować w biurze, w banku i za to dużo zarabiać. Czasami bywa trudno, ale to nie ważne.
Ale...
Przychodzą chwile,że dziwie się, że jestem tym, kim jestem, że ktokolwiek mnie zatrudnił, że mam przyjaciół, że przeżyłam miłość.
Jestem wstrętna . Gdy sobie to przypominam, wszystko wydaje się bez sensu, nie znoszę, ale po chwili spojrzę na fajną fotkę, zajmę się pracą i o wszystkim zapominam. Chyba, tylko dzięki temu, że zapominam normalnie funkcjonuję. To boli, czasami strasznie, boli.
Mimo wszystko cieszę się, że jestem, cieszę się, bo świeci słonce, bo zdobyłam kolejny szczyt, a dziecko zdało egzamin.
Ale... nie poszłam na ślub koleżanki, bo stchórzyłam. Obcy ludzie, wszyscy piękni, a ja?
Boję się litości, boję się, że moje sukcesy, przyjaźnie, popularność w środowisku-to tylko litość!
Ale... uczniowie utrzymują ze mną kontakt nawet po wielu latach, niektórzy nadal zajmują się historią.
Wciąż, ktoś do mnie dzwoni, pisze maile, bo nie mam czasu na pogaduchy...
Ale jeśli to tylko z obowiązku?
Wiem, zajmę się życiem i znów o sobie zapomnę. Jak lubię te chwile.
2012

Seksmisja


 "Seksmisja" to -znany  film, komedia. No właśnie, czy na pewno tylko  komedia?
Oglądałam go w czasach smutnych, szarych, zniewolonych i pewnie, dlatego widziałam podteksty, których nie odczytałbym dziś. Podziemne państwo, zmanipulowane, posłuszne kobiety, i najgorsza z nich Ekscelencja, która, kobietą wcale nie jest, przypominały ustrój totalitarny, ucieczka na ziemię, do, świata normalnego, zwyczajnego - ucieczkę do wolności, pozbycie się kajdan. Co z Ekscelencją? W komunizmie też najwięcej kłamali, ci, którzy znali prawdę! Dlaczego? Gdy pisałam o siedemnastym września na klasówkach z historii, nauczyciel nie porozmawiał ze mną uczciwie? Gdyby powiedział, że nie może inaczej, może bym zrozumiała? A tak, o mały włos byłabym niedopuszczona do matury. Celowo pisałam bzdury, bo skoro nieprawdy nas uczyli, uważałam, że te mogę wymyślać różne rzeczy. Nauczyciel rozchorował się przed maturą. Pytała mnie inna nauczycielka, zdziwiona, że jestem zagrożona. Nigdy później, tak nie umiałam historii. Bunt też jest motywacją do nauki.
A  "Seksmisja" - kojarzyła mi się  z ze znaną książką Orwella i Wielkim Bratem ( Rok 1984), która też wtedy krążyła tylko w drugim obiegu. Zaś, dziś czytam o kolejnych oskarżeniach Wałęsy -człowieka, który przyczynił się do tegoż mogę o tym wszystkim pisać na blogu. Mam dosyć Bolków i tajnych teczek. Może też mi ktoś założył takie akta? Przecież nigdy do końca nie wiedzieliśmy, z kim rozmawiamy, z kim pracujemy? Nie wiem, czy koleżanka, która chwaliła sie działalnością opozycyjną, rzeczywiście, była działaczką. Mogła być mitomanką ryzykującą aresztowanie, mogła być specjalnie podstawiona i donosić. Żal mi Wałęsy...Człowiek, który zmienił Europę, w wywiadzie mówi, że nic nie osiagnął.Wstyd mi przed światem, że tak traktujemy bohaterów

2009 r..

Z pamiętnika nastolatki


To tylko ocalałe fragmenty moich pamiętników.
Rok 1982
..Na uczelniach zapowiedzieli czystkę. To juz było w 68, Dziady Dejmka, potem wyrzucanie Żydów z Polski!
Profesorowie musza jakoś uchować się, by dawać świadectwo prawdzie.Nie wiem, jak, ale powinni, by trwać, by być razem ze studentami.
Czy opór na wielką skalę miałby sen? Może to jedyna szansa dla Polski..A może chwilowo jesteśmy przegrani?
1 sierpnia. Na placu Zwycięstwa zniknął krzyż z kwiatów. Ale rano znów go można było ogladać.Nadeszła rocznica Sierpnia. Nie wiem, jaki opór jest nam potrzebny, co pomoże, co zaszkodzi?
Czy na pewno wszyscy wiedzą, czego chcą? Mam wrażenie, że niektórych wystarczy " zapchać" dobrobytem i będą szczęśliwi, zapomną o wolności, ideałach.
Czasami nie wierzę juz w przewroty, takie jak sierpień. Podpiszą porozumienie, będzie pięknie, wspaniale, minie rok i znów koniec wolności.
Trzeba przygotować ludzi, by znali historię, ekonomię, prawdę. Może wówczas coś sie uda?
Teraz wierzę tylko w zbieg pozytywnych okoliczności. Kiedy nadjedzie czas, że Polska będzie Polską? Kiedy w swoim domu Będziny rządzić sami, raz dobrze raz źle?

Przed laty - z pamiętnika nastolatki



1982
Czy nasze dzieci będą jeszcze marzyły o wolności, czy będą wiedziały, że istnieje wolność demokracja, czy będą rozumiały   Mickiewicza, Sienkiewicza, Kaczmarskiego. Kto przekaże im prawdę? Ci internowani nauczyciele, czy Ci, którzy boją się prawdy, kłamią? Czy kiedyś będę mogła pisać o Katyniu, o dziadku, który został zamordowany gdzieś w Starobielsku, albo gdzie indziej? Czy,  nasze dzieci będą wiedział co zdarzyło sie 17 wrzesnia, czy nadal za prawdę będzie grozić w najlepszym wypadku niezdanie do następnej klasy?
Czy ma sens nauka, uczciwość, praca?
Chyba tak? Zawsze może nadejść krótki czas wolności, gdy ceni sie prawdziwe wartości.
Trzeba trwać, pielęgnować honor, prawdę, wierność, odwagę!. Może kiedys znów przydadzą
się?
Zniesiono stan wojenny. i co z tego? Cóż zmieniło się?Tak dławi w sercu...ta okropna bezradność... I pustka... I brak nadziei...Czy jest sens zapisywać prawdę? Dla kogo? dla dzieci. Czy będą one rozumiały sens naszych marzeń? TV szkaluje Solidarnośś, Wałęsę, wymyśla niestworzone historie. przecież ktoś w to wierzy.A małe dzieci chowane w fałszu, obłudzie -skąd będą wiedziały jaka jest prawda? Skąd my wiemy?
Ile jeszcze ofiar potrzebuje wolność?
Dwa pochody piewrzego maja. Gaz łzawiący, armatki wodne, aresztowania, milicjanci pałujacy demonstarntów w rocznicę konstytucji. Znikający krzyż powstańców warszawskich na Powązkach.

Marek Edelman


Marek Edelman
Odszedł Marek Edelman...
Myślałam, że jeszcze trochę będzie z nami, jeszcze chwilkę...
Jeszcze parę lat...jeszcze...
Nie przyjmowałam do wiadomości, że może go nie być!

2009

mamo napisz ksiażkę


"Mamo napisz książkę" -wykrzykuje córka, ty wszystko przewidzisz.
O czym mam napisać? O tym,że uświadomiłam sobie, że dzieci dorosną i odejdą z domu, że wszystko, co robię, moja praca, moje pasje, marzenia , jest osnute myślą o nich...że,nie wiem, nie umiem sobie na razie wyobrazić codzienności bez ich obecności..Nie umiem tego wymyślić, ale wiem, że będę musiała zmierzyć się z nową rzeczywistością. 
Mamo, wiesz, co Patryk wymyślił:- mówi Ola. Mój braciszek wybiera się na anglistykę.Mówię mu,że wprawdzie dobrze zdał maturę, ale tam trzeba mieć ponad 90 procent, a nie 85,że mu zabraknie, żeby wybrał sobie jeszcze inny kierunek, gdzie łatwiej dostać się, że...
ok i co? -pytam się
-wymyślił psychologię
To nie wiele zmienia, odpowiadam, musimy go przekonać, aby zabezpieczył się, po pierwszym roku zawsze można przenieść się
O czym mam pisać, o maturze i wyborze studiów,o mojej grze? Przecież i tak zrobią po swojemu. W tym wieku wszystko wie się najlepiej.
Niepokoi mnie depresja Agi-dziewczyny Patryka. Dzieci nie pozwalają sobie pomóc, Patryk nie chce o tym rozmawiać, wszystko bierze na siebie, opiekuje się Agą...wszytko pięknie, na jego miejscu robiłabym tak samo, tylko dlaczego zostaje z tym sam. Widziałam dziś Agę - przez chwilę, jest inna , nie odzywa się, nie uśmiecha...Patryk nie dostrzega tego, albo nie mówi o swoich niepokojach. To ja, mama lękam się, lękam się, bo wiem czym jest ta choroba, też dla bliskich, bo znam osoby, które musiały zrezygnować ze wszystkiego z powodu depresji partnera, bo egoistycznie troszczę się o swojego syna i chce mi się płakać, gdy widzę, jak rezygnuje ze swoich planów. Wiem, że można to wszystko pogodzić, ale On jest za młody ,aby wpaść na proste rozwiązania, jest zbyt zaangażowany, by z dystansem ocenić sytuację.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie, od pierwszej miłości. Ola sudiowałą , Patryk dostał się do dobrego liceum... Poukładane życie spokojnie płynęło...Ola kuła, bo ona zawsze musiała dużo uczyć ,Patryk wszędzie był najlepszy, wygrywał konkursy...Jego plany wydawały się realne, rozsądne: studia, erasmus, wymiana studentów itd, itd...


Dziewczyna mego dziecka ma zespól DDA i depresję...Widzę,że oboje potrzebują terapii grupowej, wsparcia...widzę i wiem...ale nic nie mogę zrobić...mogę tylko słuchać, gdy dziecko zechce mówić, mogę wspierać, wierzyć...
chciałbym rozpłakać się, pożalić się komuś, pozwolić sobie na chwilę bezradności, na słabość..
teściowa  zmarła na białaczkę , siostra męża też na raka,  teraz druga siostra nagle zachorowała, moich rodziców pokonał rak ....boję się o geny, o dzieci, boję się o psychikę mego męża..
nie radzę sobie z lękiem...z problemami...
nie mogę okazywać strachu, nie mogę cierpieć, rozpaczać, czuć się bezradna,
muszę znaleźć drugą pracę, pomóc bliskim
chciałabym przez chwilę nie myśleć, nie martwić się,
chciałbym przez chwilę oddać się błogiemu niedziałaniu, niewalczeniu...



czwartek, 4 kwietnia 2019

Dziecko wyprowadza się


"Mamo napisz książkę" -wykrzykuje córka, ty wszystko przewidzisz.
O czym mam napisać? O tym,że uświadomiłam sobie, że dzieci dorosną i odejdą z domu, że wszystko, co robię, moja praca, moje pasje, marzenia , jest osnute myślą o nich...że,nie wiem, nie umiem sobie na razie wyobrazić codzienności bez ich obecności..Nie umiem tego wymyślić, ale wiem, że będę musiała zmierzyć się z nową rzeczywistością. 
Mamo, wiesz, co Patryk wymyślił:- mówi Ola. Mój braciszek wybiera się na anglistykę.Mówię mu,że wprawdzie dobrze zdał maturę, ale tam trzeba mieć ponad 90 procent, a nie 85,że mu zabraknie, żeby wybrał sobie jeszcze inny kierunek, gdzie łatwiej dostać się, że...
ok i co? -pytam się
-wymyślił psychologię
To nie wiele zmienia, odpowiadam, musimy go przekonać, aby zabezpieczył się, po pierwszym roku zawsze można przenieść się
O czym mam pisać, o maturze i wyborze studiów,o mojej grze? Przecież i tak zrobią po swojemu. W tym wieku wszystko wie się najlepiej.
Niepokoi mnie depresja Agi-dziewczyny Patryka. Dzieci nie pozwalają sobie pomóc, Patryk nie chce o tym rozmawiać, wszystko bierze na siebie, opiekuje się Agą...wszytko pięknie, na jego miejscu robiłabym tak samo, tylko dlaczego zostaje z tym sam. Widziałam dziś Agę - przez chwilę, jest inna , nie odzywa się, nie uśmiecha...Patryk nie dostrzega tego, albo nie mówi o swoich niepokojach. To ja, mama lękam się, lękam się, bo wiem czym jest ta choroba, też dla bliskich, bo znam osoby, które musiały zrezygnować ze wszystkiego z powodu depresji partnera, bo egoistycznie troszczę się o swojego syna i chce mi się płakać, gdy widzę, jak rezygnuje ze swoich planów. Wiem, że można to wszystko pogodzić, ale On jest za młody ,aby wpaść na proste rozwiązania, jest zbyt zaangażowany, by z dystansem ocenić sytuację.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie, od pierwszej miłości. Ola sudiowałą , Patryk dostał się do dobrego liceum... Poukładane życie spokojnie płynęło...Ola kuła, bo ona zawsze musiała dużo uczyć ,Patryk wszędzie był najlepszy, wygrywał konkursy...Jego plany wydawały się realne, rozsądne: studia, erasmus, wymiana studentów itd, itd...

wtorek, 2 kwietnia 2019

Dziecko wyprowadza się


Dziecko wyprowadza się
Poukładany świat nagle rozsypał się...
Co czuje mama, gdy dziecko nagle mówi,że rzuca studia? nagle wyprowadza się? Liczyłam się z tym, to w końcu normalne, ale jeszcze nie teraz. Aga dostała akademik świetnie uczyła się, Patryk miał plany...nagle wszystko prysnęło.
-mamo rzucam studia idę do pracy, chcemy wynająć mieszkanie! Zrobimy sobie przerwę
na rok.
Tak, zbagatelizowałam wcześniej depresję Agi. możę nie nalegałbym na akademik, może pozwoliłbym mieszkać u nas, może wówczas czułaby się lepiej i Patryk nie musiałby opiekować się nią...Może ...?
Pytania , pertraktacje, namawianie, by podeszli do egzaminów, przynajmniej Patryk, rozumiem,że Aga nie była w stanie..W nocy płaczę, czuję się bezradna, w dzień walczę przekonuję...Może jest efekt, może znowu dostaną się  na uczelnię? Ale co dalej?
Chcę dorobić, aby Patryk nie musiał tyle pracować, potrzebne mi konkretne pieniądze a nie grosze jak dotąd. Boją się,że nie da rady, że po prostu nie da się połączyć dziennych studiów z pracą..Dlaczego Patryk jest tak podobny do mnie, wszystko bierze na siebie? Chroni Agę, nie chce mówić, co się dzieje? Według niego wszystko ok, według rodziców Agi jest źle,
a Patryk daje sobą manipulować ...gdzie jest prawda? Rozmowa z Patrykiem uspokaja mnie, rozmowa z mamą Agi niepokoi..Aga nie przychodzi do nas, pewnie nie chce, dlaczego?
Nie mam już planów, działam małymi kroczkami, obserwuję, co dzieje się, potem podejmuję decyzję. Dostaną się na studia , w październiku zobaczymy , co dalej, w styczniu, czy znów nie zrezygnowali? Nie mogę nic więcej zrobić, nie mam pomysłu. I nie ukrywam, brakuje mi Patryka w domu, niedługo pewnie Ola wyprowadzi się ,taka kolej rzezy. Jak znaleźć cel, sposób na ciszę w domu, brak szczebiotów dzieci, oczekiwania na wspólne święta.brak kłótni o laptopa, mycie naczyń, na brak wspólnych planów? Nie wiem jeszcze , muszę coś wymyślić? Nauczyć się żyć inaczej .Ja mąż i pies, a dzieci, gdzieś w oddali... Wszystko dzieje się zbyt szybko...zbyt nagle... Zbyt nagle , ktoś choruje na raka, zbyt nagle przyjaciółka umiera na białaczkę, a ja nie mogę nic zrobić...
Ola teraz wyjechała, a ja nie mogę znieść ciszy w nocy...
Chciałbym ,żeby, choć przez chwilę ktoś się mną poopiekował, przez chwilę, nie zajmować się innymi..Nie wiem, czy potrafiłbym poddać się trosce?