niedziela, 29 marca 2020

marzenia w czasach pandemii


Kiedyś...
Pójdziesz do parku
Kiedyś ucałujesz  znajomego, spędzisz czas w Macdonaldzie,
pójdziesz z dzieckiem do ZOO, porobisz babki w piaskownicy.
Kiedyś pojedziesz zapchanym tramwajem, obejrzysz film w kinie, pójdziesz do teatru, do Rossmana, do galerii, na lody, pojedziesz w góry i nad morze.

 Kiedyś wybierzesz się na wagary, będziesz miał dość kolegów z pracy, dość szkoły.
Kiedyś zauważysz słońce, zaplanujesz pojutrze...
                                                                                                               marzec 2020



Przyszłość?

Moje plany sięgały kiedyś miesiąca, wakacji, następnego roku... Jak żyć bez przyszłości ,mając perspektywę tu i teraz? Jak będzie wyglądał świat w lipcu?
Jest druga w nocy. Czytam na Onecie podsumowanie dnia. Jestem zdołowana. W dzień zajmę się pracą, zrobię sąsiadce zakupy i jakoś jest. Najgorzej jest w nocy i rano. Boję się o bliskich.

wtorek, 24 marca 2020

Głupie pytania


Gdy czytam o Włoszech, jestem przerażona,wpadam w panikę. Wierzę w naukę, ale natura na razie nas pokonuje . Cały świat stał się inny. Liczy się tylko ocalenie. Jak przetrwać…? Jak mieć nadzieję….? 

W pewnym momencie wpadłam w panikę. Sprawdzilam kolejne wypracowania, wyszłam z psem, sąsiadce zrobiłam zakupy... . Czasami daję głupie pytania: Czy będzie kiedyś normalnie?, Czy zobaczę dzieci?, Czy pojadę w góry….? Wiem, że nikt mi nie odpowie, ale podświadomie, chcę usłyszeć słowa nadziei.

Koronawirus a demokracja

Obawiam się konsekwencji społeczno-politycznych. Obawiam się powrotu świata antydemokratycznego. Gdy wszystko wróci do normy, czy wróci wolność? Czy nie będziemy znów zamknięci, zniewoleni ?

sobota, 21 marca 2020

Wirtualna normalność


Wirtualna normalność

Na chodniku odsuwamy się od siebie, patrzymy podejrzanie, może to chory myślimy, może nosiciel, myję klamki, produkty kupione w sklepie, do sąsiadki nawet nie wchodzę, podaję jej tylko zakupy z apteki, patrzę przez okno... pusto, ktoś tylko chodzi z psem. Wracam do smartfona. Patrzę, kto jest na Messengerze, przeglądam socjal media. Szukam wirtualnego znaku życia.

Świat wirtualny stał się jedynym dostępnym, jedynym, gdzie jeszcze próbują żyć resztki normalności. Przecież praca też jest wirtualna. Nie widzę reakcji uczniów, nie widzę radości w oczach, ani znudzenia, czasami z kimś porozmawiam na messengerze. Ów szklany wizerunek musi wystarczyć.

Zarzucano nam ,że upadają relacje w Realu... To prawda, dużo czasu spędzaliśmy w necie, ale to był czas dobrowolny, oprócz tego żyliśmy w świecie niewirtualnym. Internet był jego składnikiem. Niektórzy uzależnili się, tak jak uzależnili się od papierosów, alkoholu, narkotyków, pracy .Teraz Internet jest jedynym, co nam zostało ... Nie wystarcza, nie zastąpi widoku bliskiej osoby, koleżanki
z pracy. Dobrze, że jest. Nie wyobrażam sobie dziś funkcjonowania bez netu

Przeraża mnie świadomość braku wpływu na przyszłość. Nie wiem co będzie za miesiąc, nie wiem kiedy będzie normalnie. Wyszłam z psem, na ulicy było sporo ludzi. Kiedyś pewnie nie zauważyłabym ich. Przeszłam na drugą stronę. Potrzebowałam głupiego dżemu. Weszłam do sklepu.Za dużo osób. Wyszłam.
U weterynarza zabrali psa do gabinetu. Nie mogłam wejść z nim jak zwykle. Rozmawiałam
 z dziećmi… na Skypie.
Patrzymy teraz na siebie nie jak na ludzi ,ale jak na potencjalnych nosicieli śmiercionośnego wirusa 
.Więc, patrzę przez okno  na ledwie żywe miasto, na budzącą się wiosnę, na .pierwsze liście

 


zdalne nauczanie wczasie pandemii

Dzień trzeci

Pracuję, sprawdzam prace, dużo, bardzo dużo prac. Wszyscy piszą , jakby bali się ,że nie zdążą.
Ja sprawdzam , jakbym bała  się, że nie zdążę, że coś się stanie...

Mija dzień..
Czytam informacje, boję się... Zmarła czwarta osoba, prawie 160 zakażonych. Przelewam kasę na zakup słoików. Gotują zupy dla personelu i starszych ludzi. Powinnam zgłosić sie, gdzieś do wolontariatu. Jak tęsknię za dziećmi...Kiedy ich zobaczę? Czy zobaczę?
 
Dzień czwarty

Pracuję, pracuję. Wysyłam uczniom zadania, szykuję im materiały. Póki pracuję  jest ok. Przychodzi wieczór i poczucie realizmu.
Nie można przewidzieć przyszłości, nie można nic zaplanować. Żyjemy z dnia na dzień. Można pracować, robić swoje... jedynie to ma sens.
Kiedy zobaczę dzieci z wnusiem? Kiedy normalnie zrobię zakupy? Kiedy bez lęku wyjdę z psem? Kiedy pójdę do pracy i zobaczę swoich uczniów? Kiedy nie będę się bać o bliskich ,o siebie? Kiedy...?

Tydzień
Coraz gorzej znoszę epidemię. Pracuję całe dnie, tworzę materiały, karty pracy,...Nie wiem kiedy zobaczę dzieci i wnusia .To tylko kilkanaście przystanków. To jakby inny kontynent. Jest sobota rano . Siedzę na stoliku w kuchni. Nie szykuję się do pracy. Nie pójdę na siłownię, bo już nie mam rękawiczek jednorazowych. 5 minut z psem i to wszystko.


piątek, 13 marca 2020

KOVID w marcu


Pierwszy dzień

Już czuję się uwięziona. Nie mogę iść do pracy, nie mogę wziąć wnusia do siebie. Tzn. mogę, ale nie powinnam bez potrzeby jeździć tramwajem. Brakuje mi codziennego rytmu. zmęczenia, braku czasu...W sklepach oblężenie, zamówiłam przez Internet na za dwa tygodnie. Nawet do pana, który przyjeżdża z warzywami, ustawiła się długa kolejka. Poczekam do wieczora. Ziemniaków nie zabraknie.
Próbuję pracować, sprzątać, czytać... Uczniowie jeszcze nie przysłali mi prac.
Nie mogę skupić się nad książką… Byłam w aptece. Wpuszczają po trzy osoby. Słusznie oczywiście, ale co z pracownikami sklepów? Dobrze ,że jest Internet,
że istnieje choć kontakt wirtualny Omawiałam niedawno Dżumę A.Camus. Zawsze starałam się wczuć w psychikę bohaterów. Rozumiałam  doktora Rieux .Akceptował Ramberta, który nielegalnie chciał wydostać się do ukochanej. Rozumiem, że tylko, albo raczej aż , pragnął być z kimś bliskim,  pragnął wolności , normalności. To było głupie, nierozważne, ale tak czuł. W końcu został, pomagał przy chorych.  Podziwiałam Rieux za jego postawę. Trzeba robić swoje w takich sytuacjach. Tylko tyle i aż tyle. Próbuję  żyć zgodnie z tą zasadą. Na razie udaje się. Wszyscy moi uczniowie mają zadane prace. Niektórzy kontaktują się ze mną. Niektórzy stali się nadzwyczaj pilni.

Czytam o kolejnych przypadkach zachorowań, o kolejnych ograniczeniach. Wiem,
że będzie ich więcej, wiem że choroba może dotknąć każdego. Czy dam radę zachować się jak bohaterowie Dżumy, czy zawładnie mną panika, czy jeszcze nie zawładnęła? Co z bezdomnymi? Trzeba nimi zająć się, dla ich i dla naszego dobra.

Dwa miesiące temu ogarnął mnie lęk, gdy usłyszałam o wirusie w Chinach, ale to był lęk abstrakcyjny , jakaś głupia nadzieja, albo raczej życzenie podpowiadały, że nie będzie bardzo źle. Tydzień temu przeczytałam o pierwszym przypadku w Polsce. Wystraszyłam się..się. Wiedzialam, że to początek...Życie zamiera... Pokonuje nas natura... Życie zamiera... Nic nie działa normalnie... Zawieszone zawody sportowe, różne instytucje granicząca działalność...I ciągła świadomość, że będzie gorzej...
Czy boję się? Tak! Przyznaję, że boję się, o siebie, o bliskich, boję się bezradności.
Czuje się zniewolona. Nie daję rady! To pierwszy dzień, będzie gorzej...  Czy będę umiała pomagać, gdy będzie taka potrzeba? Czy ochronię bliskich, przecież nic nie mogę zrobić? Każda epidemia przemija, ta też, ale kiedy? Na razie przed nami tygodnie czekania, nadziei, bezradności, strachu… Zmarła druga osoba.


Dzień drugi 
Myślenie egoistyczne. Dziecko przyjdzie po laptopa . Robię im obiad,.Nie wiem kiedy go zobaczę, kiedy zobaczę wnuczka , synową? Kiedy znów będę mogła zrobić im jedzonko? Kiedy będzie normalnie?Boję się.Coraz więcej ograniczeń. Jest dopiero szósta rano...Co przyniesie dzień...? Co jest ważne? 6.30 Uczennica przysłała pracę. Normalnie zgłosiłaby nieprzygotowanie. Studentka pyta o materiały.Muszę odwołać korepetycje. Gdy zaczynam pisać, jest mi łatwiej. Syn jednak nie przyjdzie.Chce mi się płakać. Wiem, że tak lepiej. Pewnie w pracy dostał laptop do pracy zdalnej ...
Uczniowie przesyłają prace...Sprawdzam... 
Dzień trzeci
Pracuję, sprawdzam prace, dużo,bardzo dużo prac. Wszyscy piszą jakby bali się ,że nie zdążą. Ja sprawdzam jakbym bąła  się, że nie zdążę, że coś się stanie...
Mija dzień..
Czytam informacje, boję się... Zmarła czwarta osoba, prawie 160 zakażonych. Przelewam kasę na zakup słoików.Gotują zupy dla personelu i starszych ludzi. Powinnam zgłosić sie, gdzieś do wolontariatu. Jak tęsknię za dziećmi...Kiedy ich zobaczę? Czy zobaczę?