Była sobie klasa. Taka zwyczajna,
ani dobra ani zła, trochę zgrana, trochę skłócona. W pierwszej klasie trzydzieści
osób próbowało się porozumieć, zabłysnąć, zostawić po sobie ślad. Jednym
wychodziło to dobrze, inni wpadali w kłopoty. Zbyt rozbudowane ego, albo zbyt
duże poczucie niedowartościowania, zradzały nie zawsze dobre sposoby na
zaistnienie. Posypały się złe oceny, uwagi, ale też pierwsze sukcesy. Ujawniły
się indywidualności, jednostko niezastąpione, niepowtarzalne ( w pozytywnym i
negatywnym sensie). We wrześniu
następnego roku klasa była już mniejsza, a w kolejnym znów odpadło parę
osób. Zostali Ci najbardziej wytrwali, którzy nie odpuszczali nawet wtedy, gdy
z różnych powodów byli zagrożeni z wielu przedmiotów. Poprawiali, uczyli się. W
klasie czwartej tworzyli już zgraną grupę. Oczywiście nie wszyscy lubili się,
byli podzieleni, ale podzieleni jak w kochającej się rodzinie. Nie zgadzali się
ze sobą, kłócili się, zarzucali sobie różne rzeczy, ale tworzyli grupę, nie
mogliby bez siebie żyć. Przeniesienie do równoległej klasy byłoby tragedią.
Jak nauczyciele na nich
narzekali, bo nie uczą się, rozmawiają na lekcjach i tylko w smartfony gapią
się, bo patrzą tylko na klasowych „pajaców”! Jak zaskakiwali odkryciami z
matematyki, angielskiego czy polskiego.! Kto inny wpadłby na to, że 4 razy 0
równa się 4, albo że Mickiewicz napisał „Lalkę”. Kto inny na matematyce
odrabiałby polski a na polskim matematykę? Kto inny ma polskim czytałby
współczesne powieści, ale omijałby obowiązkowe lektury? Kto inny tak świetnie
zagrałby w kabarecie? W trzeciej klasie, pod koniec roku ustawiały się kolejki
do poprawiania matematyki i polskiego. Jak bali się angielskiego! Jak w
czwartej walczyli o pozytywne oceny z przedmiotów zawodowych. Przecież w
grudniu być niedopuszczonym do matury, to… masakra!
Jak nauczyciele narzekali, bo
mogliby przecież więcej osiągnąć, bo ci najzdolniejsi w ogóle nie uczą się… Jak
wszyscy nauczyciele lubili ich! Z tą klasa można poważnie pogadać na każdy
temat, z tą klasą udają się na
wycieczki, sami bez przymuszania chcieli chodzić do teatru, jak umieli bawić
się!
Teraz są już absolwentami… Na
pewno zdadzą egzaminy. Będą realizować swoje marzenia, toczyć codzienna zwykłą
walkę z życiem. I wiecie co? Brakuje ich ! Co roku klasy kończą szkołę, co roku
zostawiają pustkę , co roku trochę żal, że to ich szkolne życie już minęło….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz