środa, 23 grudnia 2020

Wigilia w cieniu covida i kwarantanna w żłobku

 

Znalazałam zdjęcie sprzed lat. Choinka, kilkuletnia dziewczynka na rękach taty. Wszyscy szczerze uśmiechnięci. To zdjęcie, przypomina mi chwile błogiej beztroski, poczucia bezpieczeństwa. Do takich chwil tak tęsknę. 

 Wigila rok 2020 .Pandemia covid-19

 W żłobku kwarantanna. Dzieci nie przyjdą na wigilię. Boję się, aby mały nie zaraził się i tak całkiem egoistycznie jest mi smutno, bo to pierwsza gwiazdka bez nich. Spełniły się moje  czarne szczenariusze i odżyła trauma z dzieciństwa. Zawsze bałam się świąt, bałam się, że coś wydarzy się, dlatego cieszyłam się umiarkowanie, tak aby nie zapeszyć. Przed świętami zachorował tata na raka, potem mama, potem babcia. Ten wspaniały czas od dziecka kojarzył mi się z lękiem.

 Zapomniałam się w tym roku, za bardzo szykowałam się, za bardzo... Teraz boję się o dzieci, że zachorują równocześnie , że nie dadzą sobie rady, zastanawiam się, czy pozwolą sobie pomóc i jest mi smutno, i jak zawsze nie mogę smutkiem dzielić się. Nie chcę , aby mąż i córka odczuli, że coś jest nie tak, muszę sprawić, aby byli radośni mimo wszystko. Syn z żoną i dzieckiem uwięzieni w domu też powinni być pozytywnie nastawieni. Zawsze tak robiłam, zawsze troszczylam się o innych.Tak muszę, wiem, ale nie mam już siły! Wyżaliłabym się komuś, wysmuciła, opowiedziałabym o  lękach, ale wiem, że nie mogę! Nie będę przed radosnymi świętami obciążać nikogo swoimi problemami. Nie będę…

 

 

niedziela, 15 listopada 2020

Dzień niepodległości 2020

 Miałam sen

Był sobie naród,który w przeszłości dużo przecierpiał .
Pewnego dnia wszystko zmieniło się. Ludzie byli wolni i szczęśliwi.

Odtąd, co roku był to dzień radości. Organizowano pochody, festyny, tańce zabawy. Na czele tych zabaw stały  Mądrość, Tolerancja, Empatia. Bawili się wszyscy, wysocy i niscy, starzy i młodzi, zwolennicy zmian i przeciwnicy, dzieci i dorośli, etc.,etc. ...

Miałam sen .
Ludzie byli wolni i szczęśliwi.
Świętowali dzień, który zmienił ich życie. Świętowali każdy dzień wolności. Wspólnie rozmawiali,pracowali, uczyli się. Rozwiązywali problemy, bo takowe są w każdym kraju. Mieli różne zdania, różne pomysły, wyznawali różne wartości, bo przecież byli różni.
***

11 listopada 2020.Marsz Niepodległości organizowany przez narodowców. Płoną race, płonie mieszkanie, "trwa bitwa".

Pewien minister dziękuje młodym patriotom- to nie sen !
Mistrz Gombrowicz nie wpadłby na taki pomysł.

 



 

czwartek, 5 listopada 2020

Jestem dumna z młodzieży

Jestem dumna z młodzieży. Nauczyliśmy młodych jednak myśleć, wybierać, mieć swoje zdanie. Konsupcjonizm okazał się pozorem. Wychodzą na ulice, protestują mimo zagrożenia. Protestują w imię wolności, demokracji, nie chcą stracić świata, w którym urodzili się i wychowali.

Jednak nauczyliśmy młodych dyskutować, bronić swego zdania, nauczyliśmy poczucia wolności, mimo coraz bardziej "kreatywnych" programów nauczania. Nieistotne jakie mają poglądy, bo mają różne, ważne, że nie są obojętni. Od wielu lat obserwuję moich byłych uczniów, ak mądrze wypowiadają się w social mediach na różne tematy.

Teraz już nie chodzi tylko o prawo do wyboru aborcji, ale o wolność, o prawa nas wszystkich.

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co czuje matka,która dowiaduje się, że jej dziecko na wady niepozwalające przeżyć? Nie wyobrażam sobie ogromu jej cierpienia. To ona decyduje o dziecku o sobie I tak każda decyzja oznacza traumę, ból. Każda decyzja jest heroiczną, więc w ogóle nie powinna podlegać dyskusji. Rodzicom w takiej sytuacji potrzebne wsparcie psychologa, nie zakazy i nakazy. 

Protesty skończą się… Czy coś zmienią? Jestem sceptyczna, zwłaszcza jak słucham wypowiedzie ministra edukacji. Czy wrócimy do normalności? Nie tylko tej bezcovidowej, ale normalności społeczno-politycznej? 

poniedziałek, 2 listopada 2020

Życie z w czasie koronowirusa

 

 Lipiec. Środek lata. Powinnam być w Tatrach.Tak wystraszyłam się wzrostu zachorowań w regionie, tłumów na szlakach. Podjęłam decyzję racjonalną w trosce o rodzinę, aby nic im nie przywlec. Jednak tęsknię za górami, owa tęsknota boli. Patrzę na fotki ukochanych miejsc, wspominam wysiłek na górskich szlakach. To są tylko wspomnienia, tak bardzo chciałabym tam być... Może później w jakiś wrześniowy weekend, gdy będę miała wolne, może... ? Brakuje mi powiewu wiatru i zachodzącego słońca podczas schodzenia z gór, brakuje mi  gór.

Znów ponad 1000 zakażeń w regionie małopolskim. Wiem, że zrobiłam dobrze, ale mimo to tęsknię...

Zamknęli nas w domu. Wtedy była znikoma ilość zakażeń w porównaniu z październikiem Zdawaliśmy sobie sprawę, że wirus szybko nie odpuści, ale gdzieś w podświadomości mieliśmy nadzieję, że będzie dobrze. Balisny się i tęskniliśmy do bliskich, do znajomych, do pracy, szkoły. Chcieliśmy pójść do lasu, pobiegać po parku, pochodzić po galerii, obejrzeć spektakl..., tęskniliśmy do normalności. Święta bez bliskich, praca w domu. Normalność nie wróciła, ale odzyskaliśmy trochę wolności. Zaczęliśmy się przyzwyczajać, wypierać zagrożenie, zapominać, że wyjście do sklepu było wyprawą. Dwa miesiące w domu zrodziło lęki. Chcę żyć normalnie, ale bezpiecznie czuję się w domu. Wychodzę, zaczynam powoli normalnie funkcjonować, choć organizm czasem krzyczy : „nie!” Początkowo unikam ludzi, z dzieckiem nie idę do parku, tylko szukam pustych miejsc. Z czasem otworzyli place zabaw, zaczęliśmy być tam codziennie. 

Pierwsze raz jadę na rowerze, wydaje mi się, że nie mam siły, że za daleko, szukam pretekstu, aby wrócić .Potem jest już dobrze, robię  20 km dziennie .

Październik.

Wrócilismy do pracy. Cieszę się z normalnych lekcji, rozmów z koleżankami i uczniami. Jednak jestem inna, nie "czepiam się" tak o szczegóły, odpuszczam. Tylko jak poradzić sobie z przeładowanym programem? Próbuję nauczyć myślenia, do matury zdążą wykuć wszystko.

Czy jest normalnie ? Nie! Rozmawiamy, cieszymy się, pracujemy ,ale w tle widzimy coronowirusa. Wypieramy zagrożenie, aby toczyć zwyczajne życie, ale wciąż myślimy o bliskich i znajomych. Potwierdzonych założeń jest coraz więcej .Wszystko wymyka się spod kontroli. MEN nie chce nauczania zdalnego. Ja też nie tęsknię do tej formy, ale uważam, że ograniczyłoby to kontakty, zmniejszyło tłok w komunikacji miejskiej. Ochronilibyśmy w ten sposób wielu ludzi. Przeciez tak naprawdę nie wiem, czy ja nie jestem nosicielem, czy uczniowie nie przechodzą choroby bezobjawowo? Logika mówi, że przynajmniej ta grupa siłą rzeczy miałaby mniej kontaktów. Z drugiej strony tak bardzo chcę być w klasie z uczniami, "walczyć", aby uczyli się, rozmawiać o ich problemach i o blachostkach. Tak chcę coś zaplanować i wiedzieć, że będę mogła to realizować. Boję się!

Chciałbym mieć przy sobie najbliższych, abyśmy   w razie czego nie byli rozdzieleni, abym mogła im pomóc, abym wiedziała, co się dzieje. Tak boję się, że znów widzieć się będziemy tylko przez Skype'a. Teraz lęk jest większy. Boję się rozdzielenia, samotności, bezradności.

Jesiennieje świat. A my nie zauważamy już tego. Przez chwilę zauroczy widok czewieniejącego klonu, konik z kasztanów zrobiony przez dziecko. Potem wraca rzeczywistość covidowa i poczucie bezradności. Mam  wrażenie , że przyszłość zależy od szczęścia. Może nie zachorujemy, a jeśli to może lekko, może przetrwamy? Jak żyć normalnie, gdy najpiękniejszy sen, przerywają informacje o kolejnych chorych, o zmarłych? 

Jednak nauczanie zdalne. Dobra decyzja. Ale... minął miesiąc, poznałam nowe klasy, mam naprawdę super klasy pierwsze w tym roku. Zawiązała się między nami jakaś nić porozumienia, jakaś "chemia" mimo pierwszych uwag i jedynek. Teraz znów będziemy się widywać tylko przez ekran. Wiem, że tak trzeba, ale tak bardzo lubię uczyć, być z młodzieżą , z ich problemami, postrzeganiem rzeczywistości. Lubię te zwykle problemy, zmęczenie i euforię, wkurzanie się.

Zapomnieli o podstawówkach. Przeciez starsze dzieci mogą same zostać w domu. Rodzice nie muszą brać zwolnienia. Mam wrażenie, że władza działa po omacku. Może warto było wcześniej zamknąć szkoły, albo pozwolić działać dyrektorom? W miastach odrazu zrobiłoby się luźniej w komunikacji? Może parę istnień uratowalibyśmy ?

 Znów przypomina mi się „Dżuma” A.Camus. Dziś mamy "dżumę" ogólnoświatową .Bohaterowie Camus mogli uciec, wystarczyło wydostać się poza granice Oranu. Nie robili tego, ale mieli świadomość, że gdzieś istnieje bezpieczny świat, że bliscy, którzy tam zostali są bezpieczni. My nie mamy, gdzie uciec! Camus twierdził, że aby zmierzyć się z absurdem egzystencji, że złem, totalitaryzmem, z epidemią, trzeba "robić swoje", nie zgadzać się na zło. Nam też tylko to zostało. Pozostał heroizm walczących bezpośrednio z chorobą, heroizm nas wszystkich zmagających się z lękiem, poczuciem braku możliwości planowania przyszłości, Dżuma w powieści Camus, a bardziej w adaptacji filmowej powieści, stała sie pretekstem dla antydemokratycznych posunięć władzy. Pod pretekstem Covida też mozna zrobić wszytko. Mądrzy, uczciwi rządzący, bedą działać w imię dobra ludzi, inni wykorzystają coronowirusa dla swoich celów. 

 


Listopad 2020

sobota, 8 sierpnia 2020

Nienawiść w social mediach

 Ostatnio w social mediach każdy temat oprócz rzeczowych komentarzy potrafi wywołać falę nienawiści. Gdy poznaję kogoś, nie zastanawiam się kim on jest, czy wierzy w Boga i jakiego, jaki ma światopogląd? Jeśli jest fajnym, dobrym człowiekiem ,jest ok. Oczywiście, nie zgadzam się ze wszystkim, nie akceptuję przemocy, głupoty i hejtu, ale takie zachowania pojawiają się we wszelakich środowiskach.Tak już jest nie jesteśmy idealni. Może za nim zaczniemy opluwać, pisać głupoty,nie generalizujny.Popadamy bez zastanowienia w stereotypy typu głupia blondynka, wredny rudy. Wystarczy chwila zastanowienia i zauważenie drugiego człowieka a nie wroga.

Polecam wiersz W.Szymborskiej    "Nienawiść"

Spójrzcie, jak wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej - skoczyć, dopaść.

Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny, które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.

Religia nie religia -
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.

Ach, te inne uczucia -
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety?
Porywa tylko ona, która swoje wie.

Zdolna, pojętna, bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronic historii ponumerowała.
Ila dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.

Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piętno.
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.

Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.

Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
- ona jedna.

poniedziałek, 13 lipca 2020

#Wybory 2020



Kiedyś krzyczeliśmy; „Polska”, „wolność”, „solidarność”. Te słowa coś znaczyły, były prawdziwe. Gdy na meczu siatkówki słyszę: „Polska. Polska” – wiem, że są  autentyczne, wyrażają prawdziwe emocje. Niestety w naszej polityce słowo „Polska" staje się pustym sloganem, nie kojarzy się
z wolnością. ale z zaściankowością, ze stereotypami często mało chlubnymi. Gdy słyszę na ulicy, wiecu okrzyk, który na meczu wyzwala najlepsze uczucia, dostrzegam zamiast dumy, radości, niepokój o to, co znani będzie? Nie odpowiada mi ów krzykliwy patriotyzm na pokaz,
nie odpowiada mi nienawiść, pogarda i głupota. Patriotyzm XXI wieku nie może oznaczać walki
z wyimaginowanym wrogiem, nie może oznaczać propagandy, manipulacji, bezsensownego odmieniania słowa ojczyzna przez wszystkie przypadki. Współczesny patriotyzm to Mądrość, Tolerancja, Szacunek, Praca, Solidarność.... Zastanawiam się, co dziś napisałby Kaczmarski? Jego Mury niestety sprawdziły się, ale chyba nie przewidział, że będą aż tak wysokie i grube. Wtedy, chyba nikt tego nie przewidział?
 I nie chodzi o to, że się różnimy, to normalne w każdej społeczności.
Chodzi o agresję i nienawiść, o wykorzystywanie władzy, by odmiennie myślących obrażać, nazywać niemalże zdrajcami, „gorszym sortem”, „złodziejami”, „dziadami” , „nieludźmi”,itp.
 Chodzi o to, że retoryka władzy, tak bardzo przypomina, to, co mówili poprzednicy z czasów komunizmu, że gra się nie fair, że manipuluje się ludźmi, którzy  nie potrafią albo nie chcą spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy, zastanowić się, mieć swoje a nie narzucone zdanie.  
Chodzi o to, że głosy tych, o mają odmienne poglądy odbijają się od ściany, nikt ich nie słucha!
 A przecież można różnić się i akceptować siebie, można różnić się i rozmawiać, można słuchać,być uważnym. Bohaterka antycznej tragedii powiedziała:  „Współkochać przyszłamnie współnienawidzić". Takie to proste i takie trudne!


https://zwierzenianoca.blogspot.com/2020/07/wybory-2020.html

czwartek, 21 maja 2020

nauczanie zdalne na wesoło

Nauczanie zdalne.Poszukiwanie prac uczniów.Gdzie mogą być?
Na clasroomie,na mailu, w Librusie , na messengerze ....jeszcze trzeba zabawić się w detektywa i zidentyfikować adresy mailowe typu: "cwaniaczek" bez żadnego podpisu. Praca jest ,owszem,ale czyja?
To nie koniec pracy śledczej. Zdjęcie pracy w zeszycie, podpisana praca w wiadomości. Niby wszytko w porządku, ale jest tak charakterystyczna, że jestem pewna, że czytałam ją, ale autor był inny. Zresztą powinno się wprowadzić prawa autorskie dla uczniów, aby autentyczni twórcy prac otrzymywali za to wynagrodzenie.

niedziela, 12 kwietnia 2020

będzie dobrze


Czy sztuka w czasach pandemii może dać nadzieję, czy potrafi zmierzyć się z doświadczeniem izolacji, lęku, heroizmu, bezradności? Opisane już zostały wszystkie nasze ludzkie reakcje, choć dotyczyły innych tragicznych sytuacji. Wiemy, że nie znamy siebie, że nie wiemy jak postąpimy w obliczu zagrożenia, że przyzwyczajamy się do zła i próbujemy przetrwać, że niektórzy  będą  walczyć i poświęcać się, podczas, gdy inni uciekną, że będziemy działać wspólnie, choć znajdą się tacy, którzy będą wykorzystywać sytuację dla własnej korzyści.
Czy wszystko już zostało kiedyś powiedziane? 
Nie wiem?
Chyba nabierają sensu dekadenckie rozterki poetów Młodej Polski, egzystencjalne postawy stają się jakimś wyjściem. Może łatwiej przetrwać, gdy wiemy, że bohaterowie A. Camus reagowali tak jak my? Koncerty internetowe, piosenki dają poczucie nadziei.Memy i inne żarty śmieją się bezczelnie z tragicznych i absurdalnych sytuacji, których niestety dostarcza nam również władza. Jednak, czy teraz w tak trudnym momencie dla świata, przemyślenia o sensie egzystencji wielkich twórców, takich jak Kafka, Bułhakow, Szymborska, czy Tokarczuk nie stają się tylko oderwanymi od realiów słowami? Czy kolejny raz nie załamią się uznane systemy filozoficzne? Później, gdy wrócimy, do zwykłego życia, będziemy czytać klasykę wieku dwudziestego pierwszego i wszelakie dzieła dotyczące czasów epidemii, znów będziemy dyskutować o naszych postawach. Oby dla kolejnych pokoleń były to rozważania teoretyczne.  Człowiek szuka chyba wartości, szuka odbicia siebie w słowach innych.
Dziś próbujemy przetrwać przez śmiech i złość, piszemy, tworzymy filmiki, wyśmiewany się, za wszelką cenę uciekamy od poczucia, że nic nie ma teraz sensu. W takich czasach zawsze powstawały teksty dające nadzieję i pomagające przetrwać jak i teksty opisujący smutek i lęk. Jednak inaczej odbierałam pieśni bardów Solidarności, Kaczmarskiego czy Gintrowskiego i wielu innych. Nie, dlatego, że byłam małolatą. Wtedy istniała możliwość konstruktywnego buntu, działania. To była innego rodzaju odwaga, inny sprzeciw, inna nadzieja. Gdy dziś słucham, że „zagramy jeszcze w zielone" nie czuję pewności,   że pandemia kończy się. Te pieśni są dla mnie szukaniem nitki nadziei, przekonywaniem siebie na siłę, że szybko będzie dobrze,wbrew temu, co naprawdę czujemy. Wbrew treści, które przekazują, wyrażają wielki smutek i lęk. Kaczmarski kiedyś dodawał mi siłę i przekonanie, że nasza walka ma sens. Dziś słuchając literackich  słów otuchy, pogłębia się mój niepokój
 i poczucie, że tak naprawdę możemy tylko i aż „robić swoje". Jedni muszą narażać się, bo mają taki zawód lub dokonali takiego wyboru, inni pracują zdalnie, szukają nowej pracy, pomagają innym. Czy to mało? Nie! Taka jest rzeczywistość. Pewnie musimy wierzyć, że będzie dobrze, bo inaczej nie dalibyśmy rady. Musimy mieć cel, nawet jak on przesuwa się w czasie. Może to tylko biologiczny instynkt życia, który ujawnia się też w tekstach kultury. Więc uśmiecham się oglądając kolejny mem na Facebooku, słucham piosenek o tym, że przecież wróci normalność. Czy, ja teraz sama siebie przekonuję, że będzie dobrze?
                                             
kwiecień 2020

Kocham Cię przez ekran laptopa...

Skype nie jest taki sam jak kiedyś. Wspaniale, że możemy rozmawiać, ale to medium jest jeszcze jednym elementem zniewolenia, choć bez Internetu byłoby jeszcze trudniej.  Rozmawialiśmy dawniej  na Skypie, Zoomie Messengerze, ale  dobrowolnie. Zawsze mogliśmy wsiąść do samochodu, wykupić bilet na samolot, by spotkać się
w Realu. Nawet, gdy tego nie robiliśmy, mieliśmy świadomość, że w każdej chwili jest to możliwe.
Więc, przecierając ekran tabletu, mówię bliskiej osobie kocham Cię.
                                                                                                                                       
                                                                                                                                                                                                                                                                                             Kwiecień 2020

niedziela, 29 marca 2020

marzenia w czasach pandemii


Kiedyś...
Pójdziesz do parku
Kiedyś ucałujesz  znajomego, spędzisz czas w Macdonaldzie,
pójdziesz z dzieckiem do ZOO, porobisz babki w piaskownicy.
Kiedyś pojedziesz zapchanym tramwajem, obejrzysz film w kinie, pójdziesz do teatru, do Rossmana, do galerii, na lody, pojedziesz w góry i nad morze.

 Kiedyś wybierzesz się na wagary, będziesz miał dość kolegów z pracy, dość szkoły.
Kiedyś zauważysz słońce, zaplanujesz pojutrze...
                                                                                                               marzec 2020



Przyszłość?

Moje plany sięgały kiedyś miesiąca, wakacji, następnego roku... Jak żyć bez przyszłości ,mając perspektywę tu i teraz? Jak będzie wyglądał świat w lipcu?
Jest druga w nocy. Czytam na Onecie podsumowanie dnia. Jestem zdołowana. W dzień zajmę się pracą, zrobię sąsiadce zakupy i jakoś jest. Najgorzej jest w nocy i rano. Boję się o bliskich.

wtorek, 24 marca 2020

Głupie pytania


Gdy czytam o Włoszech, jestem przerażona,wpadam w panikę. Wierzę w naukę, ale natura na razie nas pokonuje . Cały świat stał się inny. Liczy się tylko ocalenie. Jak przetrwać…? Jak mieć nadzieję….? 

W pewnym momencie wpadłam w panikę. Sprawdzilam kolejne wypracowania, wyszłam z psem, sąsiadce zrobiłam zakupy... . Czasami daję głupie pytania: Czy będzie kiedyś normalnie?, Czy zobaczę dzieci?, Czy pojadę w góry….? Wiem, że nikt mi nie odpowie, ale podświadomie, chcę usłyszeć słowa nadziei.

Koronawirus a demokracja

Obawiam się konsekwencji społeczno-politycznych. Obawiam się powrotu świata antydemokratycznego. Gdy wszystko wróci do normy, czy wróci wolność? Czy nie będziemy znów zamknięci, zniewoleni ?

sobota, 21 marca 2020

Wirtualna normalność


Wirtualna normalność

Na chodniku odsuwamy się od siebie, patrzymy podejrzanie, może to chory myślimy, może nosiciel, myję klamki, produkty kupione w sklepie, do sąsiadki nawet nie wchodzę, podaję jej tylko zakupy z apteki, patrzę przez okno... pusto, ktoś tylko chodzi z psem. Wracam do smartfona. Patrzę, kto jest na Messengerze, przeglądam socjal media. Szukam wirtualnego znaku życia.

Świat wirtualny stał się jedynym dostępnym, jedynym, gdzie jeszcze próbują żyć resztki normalności. Przecież praca też jest wirtualna. Nie widzę reakcji uczniów, nie widzę radości w oczach, ani znudzenia, czasami z kimś porozmawiam na messengerze. Ów szklany wizerunek musi wystarczyć.

Zarzucano nam ,że upadają relacje w Realu... To prawda, dużo czasu spędzaliśmy w necie, ale to był czas dobrowolny, oprócz tego żyliśmy w świecie niewirtualnym. Internet był jego składnikiem. Niektórzy uzależnili się, tak jak uzależnili się od papierosów, alkoholu, narkotyków, pracy .Teraz Internet jest jedynym, co nam zostało ... Nie wystarcza, nie zastąpi widoku bliskiej osoby, koleżanki
z pracy. Dobrze, że jest. Nie wyobrażam sobie dziś funkcjonowania bez netu

Przeraża mnie świadomość braku wpływu na przyszłość. Nie wiem co będzie za miesiąc, nie wiem kiedy będzie normalnie. Wyszłam z psem, na ulicy było sporo ludzi. Kiedyś pewnie nie zauważyłabym ich. Przeszłam na drugą stronę. Potrzebowałam głupiego dżemu. Weszłam do sklepu.Za dużo osób. Wyszłam.
U weterynarza zabrali psa do gabinetu. Nie mogłam wejść z nim jak zwykle. Rozmawiałam
 z dziećmi… na Skypie.
Patrzymy teraz na siebie nie jak na ludzi ,ale jak na potencjalnych nosicieli śmiercionośnego wirusa 
.Więc, patrzę przez okno  na ledwie żywe miasto, na budzącą się wiosnę, na .pierwsze liście

 


zdalne nauczanie wczasie pandemii

Dzień trzeci

Pracuję, sprawdzam prace, dużo, bardzo dużo prac. Wszyscy piszą , jakby bali się ,że nie zdążą.
Ja sprawdzam , jakbym bała  się, że nie zdążę, że coś się stanie...

Mija dzień..
Czytam informacje, boję się... Zmarła czwarta osoba, prawie 160 zakażonych. Przelewam kasę na zakup słoików. Gotują zupy dla personelu i starszych ludzi. Powinnam zgłosić sie, gdzieś do wolontariatu. Jak tęsknię za dziećmi...Kiedy ich zobaczę? Czy zobaczę?
 
Dzień czwarty

Pracuję, pracuję. Wysyłam uczniom zadania, szykuję im materiały. Póki pracuję  jest ok. Przychodzi wieczór i poczucie realizmu.
Nie można przewidzieć przyszłości, nie można nic zaplanować. Żyjemy z dnia na dzień. Można pracować, robić swoje... jedynie to ma sens.
Kiedy zobaczę dzieci z wnusiem? Kiedy normalnie zrobię zakupy? Kiedy bez lęku wyjdę z psem? Kiedy pójdę do pracy i zobaczę swoich uczniów? Kiedy nie będę się bać o bliskich ,o siebie? Kiedy...?

Tydzień
Coraz gorzej znoszę epidemię. Pracuję całe dnie, tworzę materiały, karty pracy,...Nie wiem kiedy zobaczę dzieci i wnusia .To tylko kilkanaście przystanków. To jakby inny kontynent. Jest sobota rano . Siedzę na stoliku w kuchni. Nie szykuję się do pracy. Nie pójdę na siłownię, bo już nie mam rękawiczek jednorazowych. 5 minut z psem i to wszystko.


piątek, 13 marca 2020

KOVID w marcu


Pierwszy dzień

Już czuję się uwięziona. Nie mogę iść do pracy, nie mogę wziąć wnusia do siebie. Tzn. mogę, ale nie powinnam bez potrzeby jeździć tramwajem. Brakuje mi codziennego rytmu. zmęczenia, braku czasu...W sklepach oblężenie, zamówiłam przez Internet na za dwa tygodnie. Nawet do pana, który przyjeżdża z warzywami, ustawiła się długa kolejka. Poczekam do wieczora. Ziemniaków nie zabraknie.
Próbuję pracować, sprzątać, czytać... Uczniowie jeszcze nie przysłali mi prac.
Nie mogę skupić się nad książką… Byłam w aptece. Wpuszczają po trzy osoby. Słusznie oczywiście, ale co z pracownikami sklepów? Dobrze ,że jest Internet,
że istnieje choć kontakt wirtualny Omawiałam niedawno Dżumę A.Camus. Zawsze starałam się wczuć w psychikę bohaterów. Rozumiałam  doktora Rieux .Akceptował Ramberta, który nielegalnie chciał wydostać się do ukochanej. Rozumiem, że tylko, albo raczej aż , pragnął być z kimś bliskim,  pragnął wolności , normalności. To było głupie, nierozważne, ale tak czuł. W końcu został, pomagał przy chorych.  Podziwiałam Rieux za jego postawę. Trzeba robić swoje w takich sytuacjach. Tylko tyle i aż tyle. Próbuję  żyć zgodnie z tą zasadą. Na razie udaje się. Wszyscy moi uczniowie mają zadane prace. Niektórzy kontaktują się ze mną. Niektórzy stali się nadzwyczaj pilni.

Czytam o kolejnych przypadkach zachorowań, o kolejnych ograniczeniach. Wiem,
że będzie ich więcej, wiem że choroba może dotknąć każdego. Czy dam radę zachować się jak bohaterowie Dżumy, czy zawładnie mną panika, czy jeszcze nie zawładnęła? Co z bezdomnymi? Trzeba nimi zająć się, dla ich i dla naszego dobra.

Dwa miesiące temu ogarnął mnie lęk, gdy usłyszałam o wirusie w Chinach, ale to był lęk abstrakcyjny , jakaś głupia nadzieja, albo raczej życzenie podpowiadały, że nie będzie bardzo źle. Tydzień temu przeczytałam o pierwszym przypadku w Polsce. Wystraszyłam się..się. Wiedzialam, że to początek...Życie zamiera... Pokonuje nas natura... Życie zamiera... Nic nie działa normalnie... Zawieszone zawody sportowe, różne instytucje granicząca działalność...I ciągła świadomość, że będzie gorzej...
Czy boję się? Tak! Przyznaję, że boję się, o siebie, o bliskich, boję się bezradności.
Czuje się zniewolona. Nie daję rady! To pierwszy dzień, będzie gorzej...  Czy będę umiała pomagać, gdy będzie taka potrzeba? Czy ochronię bliskich, przecież nic nie mogę zrobić? Każda epidemia przemija, ta też, ale kiedy? Na razie przed nami tygodnie czekania, nadziei, bezradności, strachu… Zmarła druga osoba.


Dzień drugi 
Myślenie egoistyczne. Dziecko przyjdzie po laptopa . Robię im obiad,.Nie wiem kiedy go zobaczę, kiedy zobaczę wnuczka , synową? Kiedy znów będę mogła zrobić im jedzonko? Kiedy będzie normalnie?Boję się.Coraz więcej ograniczeń. Jest dopiero szósta rano...Co przyniesie dzień...? Co jest ważne? 6.30 Uczennica przysłała pracę. Normalnie zgłosiłaby nieprzygotowanie. Studentka pyta o materiały.Muszę odwołać korepetycje. Gdy zaczynam pisać, jest mi łatwiej. Syn jednak nie przyjdzie.Chce mi się płakać. Wiem, że tak lepiej. Pewnie w pracy dostał laptop do pracy zdalnej ...
Uczniowie przesyłają prace...Sprawdzam... 
Dzień trzeci
Pracuję, sprawdzam prace, dużo,bardzo dużo prac. Wszyscy piszą jakby bali się ,że nie zdążą. Ja sprawdzam jakbym bąła  się, że nie zdążę, że coś się stanie...
Mija dzień..
Czytam informacje, boję się... Zmarła czwarta osoba, prawie 160 zakażonych. Przelewam kasę na zakup słoików.Gotują zupy dla personelu i starszych ludzi. Powinnam zgłosić sie, gdzieś do wolontariatu. Jak tęsknię za dziećmi...Kiedy ich zobaczę? Czy zobaczę?