niedziela, 3 listopada 2019

Awans za patriotyzm



Ktoś napisał na fb post o naszym społeczeństwie.

[…]WCALE SIĘ AŻ TAK BARDZO NIE ZMIENILIŚMY! Przynajmniej nie na przestrzeni ostatniego półwiecza… Jesteśmy właściwie bardzo podobni do tych Polaków sprzed 30, 40 lub 50 lat! Zmieniły się tylko warunki, a wraz z nimi jedne nasze złe cechy usunęły się w cień, a inne z kolei stały się pierwszoplanowe. Problem w tym, że zupełnie fałszywie postrzegamy obecnie dawnych samych siebie. Sami, na użytek wewnętrzny i zewnętrzny, stworzyliśmy mit narodu niepokornego, dumnego, niezłomnego, zjednoczonego, gotowego do poświęceń. A to kompletna bzdura albo mrzonka! Bo takim narodem byliśmy może w czasie wojny i niemieckiej okupacji. Ale na pewno nie w czasach socjalizmu…[…]




Niestety dużo w tym prawdy. Dam przykład z życia, który wydaje się absurdalny, nadawałby się do scenariusza filmu Barei. Koleżanka z podwarszawskiej miejscowości, gdzie rządzi PIS, do nagrody burmistrza wypełniała ankietę dokonań. Co pisała? Wszystkie działania
z dzieciakami ( klasy 1-3), przedstawiała w kontekście patriotyzmu, nawet jak
z patriotyzmem nie miały nic wspólnego. No, ale jako patriotyzm da się przedstawić nawet zbieranie liści i określanie gatunku drzew. Nagrodę dostała. Czy to nie PRL? Wszytko na siłę i na pokaz i...po to, aby zasłużyć się. Gdzie etyka? Gdzie prawda? Nie wystarczy być dobrym, aby dostać nagrodę, trzeba ściemniać, interpretować, by dostosować się do ideologii.

 Sama pamiętam, jak na początku strajku w latach 80.Byłam zawiedziona, że chodzi o sprawy ekonomiczne, dorabiałam sobie ideologię wolności , która potem stała się faktem. ale...Jednak istniała też opozycja, tajne spotkania, gdzie poznawaliśmy prawdziwą historię,  roznosiliśmy  bibułę …. Na szczęście mogę być dumna, że mój tata nie mógł skorzystać z oferty prowadzenia badań naukowych w Szwajcarii, bo do partii nie należał i nie zapisał się mimo sugestii instytutu, wszak przecież takim dorobkiem naukowym powinien być kierownikiem pracowni. Jednak, jako niepartyjny mógł tylko marzyć o awansie. Gdy Miłosz otrzymał Nobla, znałam jego twórczość nie tylko z domu, RWE ( Radio wolna Europa), ale ze szkoły. Gdzieś pani te informacje przemyciła nam. Jeszcze, gdy uczyłam się
w liceum, moi starsi znajomi wylecieli ze studiów za poglądy… I takich przykładów mogę dać wiele. Wiem, pewnie w takim środowisku obracałam się, ale… koleżanka z klasy zapisała się do partii, aby mieć punkty na studia. Ciekawe, czy sprzedałaby nas, gdyby wiedziała, czym zajmujemy się? Bo o takich rzeczach nie mówiło się, nawet w domu. No właśnie… Zastanawiam się do dziś nad znajomymi, którzy chwalili się działalnością opozycyjną. Czy to była głupota i szczęście równocześnie, bo uznano ich za nieszkodliwych, czy byli wtyczkami? Historia od wieków pokazuje, że jesteśmy skłóceni, nie umiemy  z różnic budować czegoś konstruktywnego.  Dopiero wspólny wróg jednoczy nas. Niestety na chwilę!

środa, 17 lipca 2019

Dziewczyna w deszczu na przystanku w Warszawie



Wyobrażam sobie słynną ulicę w Nowym Jorku i młodą dziewczynę, która w deszczu czeka na autobus… W liceum namalowałam taki obraz: Dziewczyna z parasolką w strugach deszczu.
Zaintrygował mnie tytuł i okładka książki, które przypomniały tamte młodzieńcze emocje. Tak zaczęła się moja przygoda z Lili –główną bohaterką powieści. 
Niepotrzebnie czytałam tę ksiażkę.Wróciły do mnie dawne przeżycia, których nie chcę pamiętać

Już na początku utworu poznajemy młodą studentkę, która wynajmuje mieszkanie razem
z koleżanką. Rozstaje się właśnie z chłopakiem, wykupuje los na loterii, spotyka się z babcią, która zmusiła ją do odwiedzenia do matki.
Jej przyjaciółka znika. Detektyw uświadamia Lili, jak mało o niej wiedziała. Poszukiwania zaczynają odkrywać dramatyczne fakty, powiązania bliskich Lili. Wątek sensacyjny nie jest jednak jedynym w utworze. Równocześnie rozgrywa się walka Lili z białaczką, rodzi delikatne uczucie do człowieka znienawidzonego przez rodzinę.
Każdy z bohaterów skrywa jakąś trudną historię, zmaga się z przeszłością, lękami, dramatycznymi doświadczeniami. Alkoholizm, tragiczna śmierć bliskich, dziwna sekta-czy kościół, doświadczenia wojenne, brak matczynej czułości – to ich przeszłość. Czytelnik stopniowo poznaje nowe okoliczności, pojmuje dziwne zachowania bohaterów. W ten sposób „Dziewczyna z Times Squar” okazuje się powieścią psychologiczną.  Zmagania z chorobą, chemią, wymiotami przeplatane nadzieją i porażkami, tworzą oś powieści, wokół, której rozgrywają się inne wątki. W tle pojawiają się opowieści babci Lili, która pochodzi
z Polski, przeżyła obóz koncentracyjny, uratowała żydowskie dziecko. Czy wydarzenia wojenne mogą jeszcze mieć wpływ na bohaterów, żyjących w latach dziewięćdziesiątych?
Dziewczyna z Times Squar przypomniała mi dawno malowany obraz. Wówczas też doświadczyłam raka. Zmarli po kolei moi rodzice. Opis leczenia Lili przypomniał mi moje emocje. Czułam się jak w szklanej kuli, niby uczestniczyłam w życiu, chodziłam do szkoły, ale moja świadomość utknęła jakiejś innej rzeczywistości, innym wymiarze. Dlatego te wszystkie zbyt słodkie momenty powieści, nie irytowały mnie. Myślę, że dla chorego, dla bliskiej osoby takie chwile są czymś wyjątkowym. Ja nie doświadczyłam  tych zwykłych sytuacji. Tata zmarł, po tym, jak wysłał mnie po lody do centrum Warszawy. Zrobił to chyba celowo. Gdy odchodziła mama w radiu grali piosenkę z jej młodości. Płakała… Nie mogłam nic zrobić… Wyobrażałam sobie, jak żałuje życia, które znika. Potem zaczęłam malować. Dziewczynę z długimi włosami, która sama stoi na przystanku w strugach szarego deszczu, jakby chciała zmyć emocje…

czwartek, 6 czerwca 2019

Agresja słowna w Internecie

Ten tekst publikowałam w nieistniejącym już portalu 10 lat temu. Wtedy właściwie nie używało się jeszcze terminu "hejt", wydaje mi się,że to,co napisałam dziś wydaje się zbyt delikatne, ale zasady powstawania agresji zostały te same. nikt wtedy jeszcze nie mówił o opłacanych trolach, o celowym opluwaniu i dyskredytowaniu przeciwników  w"dyskusji".


Agresja werbalna w Internecie


Z agresją, czy to w Necie, czy w świecie rzeczywistym spotykamy się na co dzień. Gdy nas nie dotyczy najczęściej „przechodzimy” obok niej obojętnie, czasami tylko wypowiemy kilka słów krytyki. Najczęściej dotyka nas w niewielkim stopniu, do jej przejawów przyzwyczailiśmy się, jest obecna w życiu, więc nie reagujemy gwałtownie albo w ogóle nie reagujemy na dosadne docinki, wulgaryzmy, kłótliwe sąsiadki, inwektywy wypisywane w Internecie pod adresem innych.
W Sieci, co jakiś czas pojawiają się wypowiedzi, zdjęcia czy filmy wideo, których celem jest „dołożenie komuś”, a im mocniej, dowcipniej zdaniem autora, tym lepiej. Niektóre portale, podobnie zresztą jak wydawnictwa drukowane specjalizują się wyszukiwaniu sensacji, wątków uwłaczających godności osób, o których traktują, a „przyczepić się” można przecież do wszystkiego. Taki profil jest gwarancją popularności. Na ogół te „opinie” po dłuższym lub krótszym rozgłosie odchodzą w zapomnienie bez żadnych konsekwencji. Ostatnio, okazało się jednak, że pozornie nieszkodliwa agresja słowna może wpłynąć na życie osoby obrzucanej obelgami. Dwa wydarzenia, o których było głośno mediach przypomniały, ile mogą znaczyć wypowiedziane, a tym bardziej napisane słowa.
Sąd wydał wyrok skazujący, za używanie słowa „pedał” w kontekście uwłaczającym godności adresata, a jakiś czas później znana siatkarka odeszła z kadry pod wpływem obelg pisanych przez internautów. Może, dobrze, że tyle o tym mówi się i pisze się. Przynajmniej niektórzy dowcipni autorzy zastanowią się, nim zamieszczą kolejną obelżywą wypowiedź. Niestety, tylko niektórzy!

 Walka na słowa

Język wyraża emocje, sposób wypowiadania się charakteryzuje autora. Język opisuje otaczający świat, odzwierciedla relacje społeczne, wpływa i kształtuje rzeczywistość. Pisząc, mówiąc ujawniamy myśli, osądzamy, tworzymy relacje społeczne, wpływamy na odbiorców. Słowa potrafią koić, przyczyniać się do empatii, mogą też razić, stać się narzędziem walki. Słowa wypowiedziane żyją krótko, chyba, że zostaną nagrane, słowa zapisane trwają, docierają do wielu odbiorców, słowa w Sieci znajdują czytelników na całym globie.
W Internecie oprócz słów - informacji, słów - budujących więzi, słów –empatii, znajdziemy słowa, które ranią. Walka na słowa jest częścią Sieci.

 Język realizuje potrzebę kontaktu, bycia wśród ludzi, bycia zauważonym. Relacje, też te internetowe przybierają różne formy, nigdy jednak nie mogą istnieć bez emocji. Osoba przekazująca komunikat, czyli nadawca, wyraża swoje uczucia za pomocą różnych środków językowych, wyrazów ekspresywnych odzwierciedlających zarówno zachwyt jak i wściekłość i niezadowolenie. Wyrażenia te określają emocje przekazywane przez zdanie, bądź dotyczą innych osób, odnoszą się do rzeczywistości, odzwierciedlają negatywny stosunek nadawcy do świata lub odbiorcy. Stają się narzędziem walki.
Agresja werbalna, nie jest niczym nowym. Internet, jedynie daje większe pole popisu, pozbawia nas hamulców, bowiem sądzimy, że ukryci, pod Nickiem, jesteśmy anonimowi. Nie jest to oczywiście prawdą, istnieją przecież sposoby techniczne, by dotrzeć do każdego Internauty.

Często wydaje się nam, że agresja jest równoznaczna z przemocą fizyczną. Nic bardziej mylnego! W psychologii istnieje pojęcie przemocy psychicznej, niezwiązanej z użyciem siły wobec drugiego człowieka. Przykładem takiej przemocy są wszelkie wypowiadane i pisane słowa, których celem jest poniżenie, wyśmianie, zastraszanie drugiego człowieka. Przemoc werbalna bywa równie groźna. I nie istotne, jakiego języka używamy, choć z przemocą od razu kojarzą się wulgaryzmy. Można, bowiem obrażać, poniżać w sposób nieuwłaczający normom językowym, używając pięknego literackiego słownictwa. Najczęściej jednak w internetowych bitwach słownych pojawiają się mocne, wulgarne wyrażenia.

W kontaktach bezpośrednich, czy nawet telefonicznych, możemy używać podniesionego głosu, krzyczeć. Agresja wyraża się nie tylko poprzez wypowiedziane treści, ale również poprzez ton, sposób zachowania, mimikę. Tej broni nie mają Internauci. Wszystko musi zostać napisane wystarczająco dobitnie, a dobitnie często oznacza wulgarnie.
Krzyk, kłótnie w Realu trwają określony czas, wywrzeszczane słowa zostają w pamięci poszkodowanego, gdy nie ma świadków, trudno nawet oskarżyć kogoś o zniewagę, a ileż to razy agresja jest chwilowym wybuchem emocji, o którym zapominają obie strony? W Internecie zapisane słowa istnieją, są czytane i komentowane, żyją jakby na nowo, docierają do milionów ludzi.
Co jest przyczyną językowych zachowań agresywnych? Niektórzy psycholodzy twierdzą, że ich źródłem bywa odruchowy, często nieprzemyślany odzew na bodziec. W relacjach w Realu wypowiedziane opinie mogą być efektem jedynie spontanicznej reakcji, chwilowej złości, powodującej niekontrolowane wypowiedzi. W takiej sytuacji, można jednak przeprosić, wyjaśnić swoje zachowanie. Czy tak samo dzieje się w Sieci? Podczas pisania komentarza w Internecie, nawet, gdy jesteśmy bardzo wzburzeni widzimy tekst, nim pojawi się on w Sieci, możemy go skorygować, zmienić zbyt ostre słowa. Emocje zawsze mogą zostać przygaszone, mamy tę chwilę na zastanowienie się. Więc skoro pojawiają się takie wypowiedzi, ich autorzy raczej wiedzą, co robią i świadomie je publikują. Choć, zachowania jednostek w grupach są podobne w społecznościach wirtualnych i rzeczywistych, w kontaktach bezpośrednich podświadomie reagujemy na znaki odbiorcy. Chwilowy impuls, pragnienie zadania ciosu mogą zostać zniwelowane przez nasz mózg. Ileż to razy podczas spotkania rezygnujemy z tego, co zamierzaliśmy wcześniej powiedzieć, widząc rozmówcę, jego reakcje, spojrzenie wycofujemy się. Internet z jednej strony powala zastanowić się, nim post pojawi się w Sieci, ale za to odbiera nam możliwość reakcji na sygnały wysyłane przez odbiorcę, dlatego nie blokuje zachowań agresywnych.
W ten sposób słowa pisane w Sieci nie tylko informują, wyrażają emocje, ale stają się metodą walki. Świetnym przykładem są wypowiedzi związane z polityką, propagandą. Jakże często ich język bywa agresywny, choć powinien być rzeczowy, konkretny.
Zresztą w konfliktach rozgrywających się w Sieci, których celem jest atak, nie ma mowy o dyskusji, argumentach, przekonywaniu. Tu chodzi najczęściej jedynie o uwłaczanie czyjejś godności, inwektywy. I nie istotne, w jaki sposób są one wyrażone, poprzez wulgaryzmy, czy „kulturalnie”. Cel jest taki sam – poniżenie. Bardziej lub mniej inteligentnie dobrane epitety, określenia wartościujące mają urazić i zostać zauważone nie tylko przez adresata, ale przez czytelników. Właśnie potencjalni odbiorcy i ich późniejsze posunięcia są najważniejsze. A najczęściej reakcją na atak jest również atak. I o to chodzi w tej grze, która przyjmuje nieraz formę słownej bójki. Ci, którzy zignorują napastliwe posty i milczą nie liczą się. Czasami, ktoś wyrazi dezaprobatę i na tym koniec. Walka trwa między tymi, którzy chcą ją podjąć, którym odpowiada taka konwencja.

Jak wyrazić emocje?

Agresja werbalna od razu kojarzy się z niewybrednym słownictwem. Jednak wulgaryzmy nie zawsze muszą być przejawem atakowania odbiorcy. Trzeba pamiętać, że dla niektórych są zwykłymi przecinkami, podkreślają emocje niczym emotikony. Niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy, że piszą niestosownie, inni, zaś popisują się w ten sposób przed znajomymi. Przeprowadzane badania pokazują, jak różne bywają powody stosowania owych mocnych określeń, od celowego obrażenia odbiorcy, po rozładowanie emocji, uzewnętrznienie radości. Najczęściej jednak używanie ich wiąże się z demonstracją siły, chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Inne statystyki dotyczące przemocy werbalnej w Internecie, też powielają powyższe wyniki, wskazując, że najbardziej pospolitą odmianą przemocy werbalnej w Sieci jest wulgarne wyzywanie.
Złość, nienawiść, można również wyrazić zwrotami bardzo kulturalnymi. Rozmawiając z kimś podnosimy głos, wykonujemy nieuświadomione gesty odzwierciedlające uczucia, lęki, poczucie wyższości czy zdenerwowanie. W Internecie brakuje mowy ciała, musi wystarczyć kontekst wypowiedzi, odpowiedni dobór słów.”Wstrętne psisko” może wyrażać, gniew, niechęć, ale również sympatię i miłość, bowiem barwa emocjonalna wyrażeń zmienia się zależnie od sytuacji, tonacji głosu, mowy ciała. Dlatego w Sieci tak łatwo o nieporozumienia, zwroty bez znaczenia dla nadawcy bywają zrozumiane opatrznie, zwykła, obojętna emocjonalnie wypowiedź zostaje odebrana jako atak. Poprawny, dopuszczalny język również może oznaczać agresję. Spójrzmy chociażby na forum Szkła Kontaktowego. Obok dowcipnych, rzeczowych opinii można znaleźć pełne jadu ukąszenia, w których nie znajdziemy ani jednego niestosownego zwrotu. W wielu komentarzach, do blogów, do dyskusji piszący ostro wyrażają swoje negatywne opinie, nie używając przy tym niestosownych słów. Takie, pozornie delikatne oceny też mogą ranić, stać się narzędziem werbalnej przemocy.

Na forach pojawia się mnóstwo wyzwisk, którymi obrzucają się znajomi ze społeczności istniejących również w Realu. Tu nie ma mowy o anonimowości w grupie, wszyscy doskonale znają się i wiedzą, komu „dokopują”. Czasami jest to popisywanie się, ale też zdobywanie popularności dominacji w społeczności, celowe poniżanie znajomych. Im więcej wulgarnych słów tym lepiej, efekt jest mocniejszy, na pewno zostanę zauważony! Takie zachowanie może być efektem kompleksów, poczucia słabości. W Sieci łatwo zyskać popularność, a jeśli zwyczajnie brakuje powodów do sławy, najłatwiej zaistnieć pokazując siłę poprzez odpowiedni język. To przykład agresji całkiem jawnej, skierowanej do konkretnych osób. Ciekawe jednak, czy te same osoby spotykając się w Realu zawsze mają odwagę powiedzieć to samo, co wcześniej napisały na forum? Mimo wszystko trudniej wypowiedzieć swą opinię w cztery oczy, nawet, gdy negatywny stosunek do drugiej osoby nie jest tajemnicą. Internetowy post nie wymaga tyle odwagi. Tu można wyżyć się do woli i do tego wiadomo, że nikt nie przerwie popisów „erudycji”, a na pewno ktoś przeczyta, skomentuje i dyskusja o atakowanej osobie będzie się rozwijać. W końcu o to chodzi. Nie wszyscy zobaczą, jaki jestem „wspaniały”. W grupie nie można sobie na tyle pozwolić, bo zwracamy się bezpośrednio do atakowanej osoby, zawsze są jacyś świadkowie, zawsze ktoś przerwie napastliwe tyrady, i szybko można ponieść konsekwencje takiego zachowania.
Sieć w naszej podświadomości pełni rolę zasłony, choć łączymy się z całym światem, znika bariera odległości, równocześnie schowani za ekranem monitora,
czujemy się bezpiecznie. Skoro nawet osoby znające się bez problemu w używają w Necie wobec siebie obelg, wulgaryzmów, tym bardziej agresja słowna pojawia się na forach nie związanych z grupą społeczną istniejącą też w rzeczywistości. W takiej sytuacji czujemy się całkiem anonimowi, więc można ujawnić całą swoją niechęć wobec innych.
Czytając niektóre wypowiedzi pojawiające się w Internecie, można pomyśleć, że żyjemy w świecie, w którym króluje jedynie przemoc, a ludzie najchętniej wzajemnie pozabijaliby się. Dostaje się politykom i innym znanym ludziom, ale także czatowiczom od innych czatujących.
Na jednym z forów grona.pl „lider ” klasowy atakuje koleżankę, za to, że jest właściwie typową dziewczyną, która nieźle, choć też nie rewelacyjnie uczy się i wraz z koleżankami nie bierze udziału w konfliktach klasowych. Lider używa właściwie samych słów wulgarnych, kilka w jednym zdaniu. Do ataku przyłącza się drugi uczeń, ale ten pisze już delikatniej, jakby chciał tylko przypodobać się liderowi, jego język jest zwyczajny, potoczny, właściwie pozbawiony wulgaryzmów. Osoba atakowana wypowiada się rzadko, bardzo rzeczowo i kulturalnie, dopiero, po paru dniach owej walki używa jednego dosadnego słowa. Może uważała, że tylko w ten sposób zostanie zrozumiana. Na napastnika to nie działa, dalej sypie wulgaryzmami, poniża koleżankę. Wyraźnie czyje się tak lepiej, im więcej osób włącza się do dyskusji, tym pisze więcej obelg. Dyskusje przerywa parę wypowiedzi innej dziewczyny, można domyślić się, że spoza paczki atakowanej, jednak broniących ją i trafnie oceniających postawę lidera, jako popisywanie się i udawanie silnego. Możliwe, że ów apel o zgodę w klasie, że odniósł skutek, bowiem dyskusja została nagle przerwana.
Taki model pojawia się w wielu potyczkach internetowych. Do agresorów dołączają się osoby, próbujące kontynuować rozpoczęty wątek w tym samym napastliwym tonie, oraz osoby przyjmujące przeciwną postawę, krytykujące słowne ataki. Oczywiście w społecznościach o większym zasięgu w dyskusji bierze udział wiele więcej osób. Na tym poziomie na plotkarskim portalu pudelek.pl toczył się dyskusja o tuszy pewnej znanej aktorki. Tematyką tego i innych podobnych serwisów są plotki, opinie dotyczące nie spraw merytorycznych, ale właśnie wyglądu, kontaktów towarzyskich, życia osobistego. Przy takiej konwencji można spodziewać się napastliwych komentarzy internautów. Działa pewnie w takich przypadkach, znana w psychologii zasada przenoszenia swoich kompleksów, problemów na innych. Nie radzę sobie z tuszą, ale pewna znana też jest zbyt tega, więc niech wie, jak wygląda, niech inni też sobie uświadomią, że nie jest taka wspaniała. Nic mi się nie udaje, straciłem dobrą pracę, ale lubianej dotąd sportsmence również nic nie wychodzi, więc jeszcze jej dołożę, napiszę, że jest słaba!
Skąd bierze się agresja?
Psycholodzy nie są zgodni, co do przyczyn agresji, których doszukują się zarówno w genetyce, wrodzonych popędach, jak i czynnikach zewnętrznych. Agresja na pewno wiąże się z wyrażaniem negatywnych emocji niezależnie od przyczyny cel jest podobny: nękanie, gnębienie, świadome sprawiane bólu. W przemocy werbalnej jest to oczywiście ból psychiczny
O agresji można mówić wtedy, gdy próbuje się zaszkodzić, lub rzeczywiście szkodzi się innym. Musi to być działanie celowe. Niezależnie od tego, czy przychylimy się do opinii, że agresja to cecha wrodzona, uwarunkowana socjologicznie, spowodowana frustracją, lękiem, bezsilnością, muszą zaistnieć okoliczności sprzyjające takiej postawie. Często są nimi anonimowość, przebywanie w tłumie oraz sytuacje, w których odpowiedzialność społeczną można przenieść na autorytety. Te wszystkie warunki istnieją w Sieci. Ludzie nie raz robią to, co inni, wykonują polecenia, nawet, jeśli z nimi nie zgadzają. W Internecie wystarczy, że ktoś zamieści napastliwy post, natychmiast pojawią się następne, zawsze znajdą się osoby, które podejmą temat i napastliwą konwencję wypowiedzi. Wystarczy sygnał – parę dosadnych sformułowań. Badania potwierdzają, że odległość, nie tylko fizyczna, ale też społeczno - emocjonalna sprzyja zachowaniom agresywnym. Gerd Mietzel - psycholog społeczny przypomniał eksperyment, podczas którego zadaniem było ukaranie impulsem prądu. Okazało się, że jeśli osoba, która miała zostać ukarana przebywała w sąsiednim pomieszczeniu polecenie wykonało aż 63 procent badanych, jeśli wszyscy przebywali w jednym pomieszczeniu, już tylko 40 procent posłuchało poleceń, natomiast, gdy karzący był bardzo blisko ukaranego, tylko 30 procent badanych wykonało polecenia. Odległość, a tym bardziej fakt, że nie widzi się obiektu agresji powodują, że przestają działać hamulce emocjonalne i etyczne. Tak dzieje się przecież w Internecie, gdzie nie widzi się reakcji drugiej strony, tych pozornie niedostrzegalnych znaków mowy ciała, mimiki, a sam napastnik też czuje się anonimowy, więc bezpieczny. Internet, może pomóc osobom zablokowanym, nieśmiałym w otwarciu się na świat, może też stymulować agresję. O ile osoba mająca trudności z nawiązywaniem relacji, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, jakiejś zasłony, sprawiającej, że odważy się i nauczy funkcjonować w grupie, ludzie, wyładowujący złość korzystają z anonimowości, jako ochrony przed odpowiedzialnością.
Psycholog i filozof Erich Fromm uważa, że wszelką przemoc wywołuje nienawiść irracjonalna. Racjonalny gniew jest reakcją na zagrożenie życia, poglądów, wygasa, gdy owo zagrożenie znika. Nienawiść irracjonalna, jest zaś, cechą charakteru, która objawia się nieustanną gotowością do nienawidzenia. Taka osoba, czuje się szczęśliwa, usatysfakcjonowana, gdy ma możliwość wyrażania negatywnych emocji. Nieistotny okazuje się przedmiot agresji. Niektórzy przy każdej okazji przyjmują rolę sędziego, oskarżają, potępiają, wybaczają. Z poniżania, pogardzania innymi czerpią zadowolenie, czują się lepsi. Czyż, takie tłumaczenie agresji doskonale nie odzwierciedla zjawisk mających miejsce w Sieci? W Internecie obserwujemy zachowania, które nie mają żadnej przyczyny, gdy zadawanie bólu psychicznego, poniżanie bez żadnego powodu, staje się przyjemnością. Przecież większość komentarzy w Sieci dotyczy spraw, osób, których autorzy tak naprawdę nie znają, o których nie mają pojęcia. Widać, że czerpią satysfakcję z pastwienia się nad innymi. Jakże przyjemnie jest wytknąć aktorce jej wady, a innej osobie „podeszły” wiek, albo krzywe nogi!
Agresja bywa też nawykiem, wyuczonym sposobem reakcji na negatywne bodźce, lub na frustrację. Jednostka w ciągu życia uczy się, że w ten sposób można coś uzyskać, na przykład aprobatę w środowisku, lub po prostu wyładować podekscytowanie. Niektórzy nie umieją w inny sposób radzić sobie z gwałtownymi uczuciami, nie znają innych metod na pokazanie swojej siły. Wszelkie niepowodzenia, kompleksy, zazdrość powodują u nich wybuch złości, a Internet daje dużo możliwości wyładowania jej, bo emocje, bez żadnych konsekwencji  można skierować do osób znanych tylko z mediów, więc tak naprawdę nie znanych wcale. Nie jeden zakompleksiony Internauta chętnie dosadnie skomentuje zły wygląd osoby publicznej, przegraną sportowca, chociaż w ten sposób poczuje się lepszy. To, że nikt zawsze nie jest w najwyższej formie nie ma żadnego znaczenia. W technikach terapeutycznych często wykorzystuje się mechanizm nazywania emocji, których nie umiemy, lub nie chcemy ujawnić, poprzez ich zapisywanie, rysowanie, lub odgrywanie scenek teatralnych prowokujących do uzewnętrznienia się. Z uczuciem, które zyskuje w ten sposób, jakby osobowość łatwiej sobie radzić. Prawdopodobnie tak samo działają osoby wypisujące w Sieci obelgi. Podświadomie, w ten sposób, ukrytym emocjom dają życie, czują się lepiej, gdy widzą je zapisane.
Działa tu tez mechanizm przeniesienie agresji na inny obiekt, gdy z różnych przyczyn nie można ujawnić jej w konkretnej sytuacji. Zamiast złościć się na szefa bezpieczniej jest skrytykować na forum polityka.
Internauci tworzą społeczności, grupy i grupki społeczne. Działają w nich takie same mechanizmy jak w Realu. Niektóre zjawiska są pogłębione, ostrzejsze, na przykład poczucie anonimowości i związanej z nim bezkarności.

I co z tą agresją ?

Choć istnieje wiele opinii o przyczynach agresji, jedno jest pewne: zachowania agresywne są przypisane człowiekowi. Agresja zapewniała obronę, atak na wroga, możliwość zdobycia pokarmu, bywa też podświadomą reakcją na bodźce, sposobem funkcjonowania w świecie. I w historii i współcześnie spotykamy się z jej różnymi formami, od wojen, ataków terrorystycznych po bójki, walkę za pomocą słów. Tacy jesteśmy! Rewolucja technologiczna nie zmieniła świata pod tym względem. Internet stał się kolejnym miejscem, gdzie obserwuje się zachowania agresywne, a głównym sposobem wyrażania negatywnych emocji jest pisanie. Sieć łączy nas w wielką społeczność. Na każdą społeczność składają się jednostki o różnej osobowości, różnych systemach wartości. Tego nie zmienimy, chyba, że wprowadzi się ostrą cenzurę Internetu. Ale czy to byłoby dobre rozwiązanie?


wtorek, 4 czerwca 2019

„4 czerwca 1989 roku w Polsce upadł komunizm”



4 czerwca 1989. moja córka miała 10 miesięcy . Puszczałam jej kiepsko nagrane piosenki Jacka Kaczmarskiego, Gintrowskiego,  piosenkę o Janku Wiśniewskim. Nie mogłam wtedy wiedzieć, że trzynaście lat później słowa tej piosenki będą w jej podręczniku do języka polskiego w gimnazjum. Nie mogłam tego wiedzieć, chyba nie wierzyłam, że coś się na trwałe zmieni, choć bardzo wierzyć chciałam. Słuchałyśmy,  więc tych niezwykłych kołysanek. W pawlaczu, w schowku na korytarzu w różnych innych miejscach trzymałam gazetki podziemne, wiersze Barańczaka, „Zniewolony Umysł”, podręcznik historii i parę innych tytułów, które niedawno musiałam przeczytać  przed maturą. Pisałam pamiętniki, zapiski naszych nadziei, lęków i rozczarowań. Chciałam, by w przyszłości poznała prawdziwą historię, by wiedziała jak przebiegało powstanie  warszawskie, że pradziadek zginął w Katyniu, a  prababcia była  na Syberii…
4 czerwca świat się odmienił. Pierwszy raz głosowałam. Potem… bardzo bałam się, cieszyłam się, ale bałam się, że znów, mimo umowy, okrągłego stołu, wszystko wróci do „normy”. Mój mąż grał z kolegami w karty, jakby nic się nie stało, sąsiadka mówiła tylko o kolejce po pralki. Nie mogłam tego znieść! Cóż z tego, że też nie miałam pralki, a „niebieskie” mleko dla dziecka  zdobywał mi kolega? Byłam szczęśliwa!  Jeździłyśmy, więc z Kasią na Starówkę. Tam czułam atmosferę wolności.
Moje dokumenty historii jeszcze długo trzymałam w ukryciu.
Dziś…, dziś płytę Kaczmarskiego kupiłam w EMPIKU. „Inny Świat”- Herlinga –Grudzińskiego jest lekturą. Dla moich uczniów Solidarność jest taką samą odległą historią , jak Powstanie Warszawskie.  Politycy kłócą się, a niektórzy chyba nie pamiętają czasów młodości i tęsknią za komunizmem.
 Ale na tym polega wolność. O to walczyliśmy, o tym marzyliśmy.
                                                                                                               
Tak pisałam w 2012 roku.
Dziś jestem dumna, że w Gdańsku, kolebce tamtej prawdziwej solidarnej Solidarności świętujemy dzień, w który zrealizowały się marzenia o wolnej Polsce, który zapoczątkował normalne życie. Boli mnie, że jesteśmy niezdrowo podzieleni, ponieważ boję się, że rozsypuje się powoli to, co budowaliśmy wiele lat. Bywało trudno. Reforma Balcerowocza ratowała gospodarkę, ale sprawiła, że nagle zaczęło brakować pieniędzy na jedzenie. Wiedzieliśmy, że  jest potrzebna, ani przez  chwilę nie narzekaliśmy. Trzeba było poświęcić się dla dobra kraju, to było oczywiste.
Dziś niestety sprawdzają się słowa Kaczmarskiego i „mury rosną i rosną”. Podziały, , pluralizm poglądów, spory są  normalne w krajach demokratycznych, jednak takie społeczeństwa umieją współistnieć, współdecydować. Spory nie zaprzeczają jedności. Mam wrażenie, że we współczesnej Polsce zaczyna brakować miejsca na  rozmowy. Dlatego chwała Gdańskowi, który potrafi być ponad to.
Dziś niestety mam wrażenie, że wizje Mrożka, wciąż są aktualne.
 Nie pozwólmy, by Edkowie zawładnęli nami i pokonali mądrość i wrażliwość!  

niedziela, 26 maja 2019

# rozmyślania po wyborach



„Chciałbym być romantykiem”… napisał znajomy. Może lepiej być romantykiem? Romantyzm pozwala wierzyć, gdy ta wiara jest bezsensowna, każe walczyć, choć każdy sprzeciw kończy się porażką i nie wnosi nic nowego, nie zmienia nic! Romantyzm pozwala marzyć, tworzy wizje, które kiedyś mogą się ziścić.
Więc , chyba lepiej być romantykiem, bo inaczej zostaje pustka, irytacja, zdziwienie.
Więc śnię o kraju, którym rządzi Mądrość, a jej siostry Tolerancja i Demokracja są hołubione przez wszystkich, niezależnie od wyznawanych wartości, bo dla nich wszyscy jesteśmy dobrzy i mamy prawo różnić się, a ich wierna towarzyszka Prawda przegania obłudę, zaś polityczna nowomowa istnieje tylko jako ciekawostka w podręcznikach szkolnych. Więc śnię o kraju , w którym  ludzie myślą, o dniu dzisiejszym, nie dają się manipulować. Marzę o ojczyźnie stabilnej, z wizją przyszłości , w której można planować, być pewnym jutra. Nie chcę patrzeć, jak wszystko rozwala się, nie chcę, by wartości, dla których kiedyś narażałam się, przestawały cokolwiek znaczyć!
Tak jest mi smutno… nie tylko dlatego, że sadzę, iż wynik wyborów może powtórzyć się przy wyborach w Polsce, i z przerażeniem wyobrażam już  sobie  koalicję z narodowcami. Nie tylko dlatego, że boję się, kolejnych nieprzemyślanych nocnych reform, ustaw, kolejnych upadających stadnin w Janowie, które trwały nawet w komunizmie, programów telewizyjnych, które zmieniają prawdę. Jest mi smutno, ponieważ sami tak wybieramy, sami podejmujemy taką decyzję. Kiedyś jednoczył nas wspólny wróg, dziś przelatujące piórko, może wywołać konflikt. Kaczmarski wyśpiewał kiedyś że mury będą rosły. Niestety miał rację...  

sobota, 4 maja 2019

Modlitwa do codzienności




Dawno nie pisałam mój pamiętniku. Czy już nic nie dostrzegam, nie czuję?
Nie! Nie mam czasu na rozmowy z sobą, na refleksje o tym ,co mnie bulwersuje i fascynuje.
Wpadłam w nałóg pracy. Gdy pracuję jestem szczęśliwa, nawet jak padam ze zmęczenia, gdy pracuję uciekam od tego, co zabiera radość, spokój… Poświęcam się całym swoim jestestwem, angażuję każdą myśl…

Czego chcę?
Tylko codzienności! Ta nudna zwykłość jest tym, co daje poczucie bezpieczeństwa… Mogłaby trwać i trwać… o tym marzę, aby powtarzały się zwykłe dnie, że zwykłymi problemami i radościami: co kupić na obiad, kto wyniesie śmieci, jaki kolor  sweterka wybrać, kiedy znajdę czas na książkę, jak dzieciom idzie nauka, et cetera, et cetera.

Boję, że stracę ową zwykłość, nudę! Chciałabym tylko wiedzieć, że jutro, pojutrze, za miesiąc, dwa, będę się złościć, że nie odkurzone, cieszyć, że świeci słońce, pada śnieg…

Dlatego modlę się do codzienności! Nie odchodź! trwaj!

wtorek, 16 kwietnia 2019

Była sobie klasa


Była sobie klasa. Taka zwyczajna, ani dobra ani zła, trochę zgrana, trochę skłócona. W pierwszej klasie trzydzieści osób próbowało się porozumieć, zabłysnąć, zostawić po sobie ślad. Jednym wychodziło to dobrze, inni wpadali w kłopoty. Zbyt rozbudowane ego, albo zbyt duże poczucie niedowartościowania, zradzały nie zawsze dobre sposoby na zaistnienie. Posypały się złe oceny, uwagi, ale też pierwsze sukcesy. Ujawniły się indywidualności, jednostko niezastąpione, niepowtarzalne ( w pozytywnym i negatywnym sensie). We wrześniu  następnego roku klasa była już mniejsza, a w kolejnym znów odpadło parę osób. Zostali Ci najbardziej wytrwali, którzy nie odpuszczali nawet wtedy, gdy z różnych powodów byli zagrożeni z wielu przedmiotów. Poprawiali, uczyli się. W klasie czwartej tworzyli już zgraną grupę. Oczywiście nie wszyscy lubili się, byli podzieleni, ale podzieleni jak w kochającej się rodzinie. Nie zgadzali się ze sobą, kłócili się, zarzucali sobie różne rzeczy, ale  tworzyli grupę, nie mogliby bez siebie żyć. Przeniesienie do równoległej klasy byłoby tragedią.
Jak nauczyciele na nich narzekali, bo nie uczą się, rozmawiają na lekcjach i tylko w smartfony gapią się, bo patrzą tylko na klasowych „pajaców”! Jak zaskakiwali odkryciami z matematyki, angielskiego czy polskiego.! Kto inny wpadłby na to, że 4 razy 0 równa się 4, albo że Mickiewicz napisał „Lalkę”. Kto inny na matematyce odrabiałby polski a na polskim matematykę? Kto inny ma polskim czytałby współczesne powieści, ale omijałby obowiązkowe lektury? Kto inny tak świetnie zagrałby w kabarecie? W trzeciej klasie, pod koniec roku ustawiały się kolejki do poprawiania matematyki i polskiego. Jak bali się angielskiego! Jak w czwartej walczyli o pozytywne oceny z przedmiotów zawodowych. Przecież w grudniu być niedopuszczonym do matury, to… masakra!
Jak nauczyciele narzekali, bo mogliby przecież więcej osiągnąć, bo ci najzdolniejsi w ogóle nie uczą się… Jak wszyscy nauczyciele lubili ich! Z tą klasa można poważnie pogadać na każdy temat,  z tą klasą udają się na wycieczki, sami bez przymuszania chcieli chodzić do teatru, jak umieli bawić się!
Teraz są już absolwentami… Na pewno zdadzą egzaminy. Będą realizować swoje marzenia, toczyć codzienna zwykłą walkę z życiem. I wiecie co? Brakuje ich ! Co roku klasy kończą szkołę, co roku zostawiają pustkę , co roku trochę żal, że to ich szkolne życie już minęło….

rozmowa z lękiem 2


- Jesteś świtem, dzwoni budzik od razu zjawiasz się!
-Może jakieś cześć, dzień dobry?
-Nie drwij. Najchętniej przegnałabym Ciebie!
-Ale  nie robisz tego!
-Bo, bo nie umiem…
-Mnie nie tak łatwo pozbyć się. Poza tym teraz jestem ja i ty , przecież , tak nie jest źle
-Bo nikt o nas nie wie?
- Bo póki jesteśmy tajemnicą , możemy koegzystować. Kwestia przyzwyczajenia.
-Nie wiem, Może…? Mam wrażenie , że drobny znak jest w stanie Ciebie przywołać. Przychodzisz, choć nic nie zmienia się… przychodzisz i dręczysz… tak bolisz, że nie mogę wytrzymać…
- Dziś poszłaś pobiegać. Byłem z Tobą, ale  zdrzemnąłem się…
-Tak, gdy biegałam, miałam wrażenie, że ciebie pokonuję, zostawiam w tyle … Dziękuję. Za to, że odpuściłeś, choć na  chwilę. Ale,  gdy jesteś obok, nie mam siły na nic…dopóki jesteśmy tylko we dwoje, zniosę pewnie Ciebie, przywyknę, tylko będę marzyć o ranku pełnym słońca, ranku oczekiwanym, o błogim lenistwie, chęci pospania piętnaście minut dłużej…
= Idę już, ale wrócę .

Rozmowy z lękiem


- Cześć…znów byłeś… nie za wcześnie, o 5 rano?
- Sama mnie wołasz, myślisz o mnie,
-Odejdź, proszę… już nie mam siły z Tobą walczyć…
- Wstaniesz, wypijesz melisę, pójdziesz pobiegać, potem do pracy i zapomnisz o mnie. Będę sam. Będę musiał schować się!
- Wiem, ale nie mam siły wstać, nie mam siły biegać, z trudem idę do pracy, dopiero wtedy odchodzisz. Odejdź, nie chcę ciebie!
- Czy moja nieobecność, coś zmieni? Albo inaczej, czy moja obecność coś zmienia w twoim życiu?
-Nie wiem, raczej nie…
- Czy  problemy znikają , gdy odchodzę i…wracają wraz ze mną?
-Nie , są takie same, ale … gdy chowasz się, gdy znikasz na chwilę, życie toczy się normalnie. Gdy jesteś zadajesz ból, czasami nie do wytrzymania.
- Pokonaj problemy!
-Zrobiłabym to, ale nie mam już na nie wpływu.
- Więc naucz się żyć z nimi. Ja ci przeszkadzam?
-Tak, ty i strach, że rozejdą się, przestaną być tylko moje. Póki dotyczą mnie daję sobie radę, choć muszę ciągle  z Tobą toczyć walkę.
- Odważyłaś się rozmawiać..
-Tak, bo jest późno, pewnie jesteś zmęczony, może melisa Ciebie przegania, może noc, która otula kołderką bezpieczeństwa…?
-Wiesz, że nie poddam się. Wrócę rano, czasami wpadam też po południu. Zwykła niewinna rozmowa może mnie obudzić.
-Wiem… Odejdź…Boję się kolejnego dnia…
-Porozmawiamy jeszcze?
- Nie wiem, zobaczymy..
- Wolałbym mieć swoją stronę , własny blog
- Może to dobry pomysł, ale nie wiem, czy zechcę jeszcze rozmawiać…
- Jest późno, idę spać, zbudzę Ciebie
-NIE CHCĘ ! IDŹ SOBIE !


2018

czwartek, 11 kwietnia 2019

Współczesny Wokulski pracuje w korporacji


Współczesny Wokulski sam sobie wybiera liceum. Ma plany, studia, coś związanego z nowymi technologiami w medycynie, biologii, fizyce… może biotechnologia, albo nanostruktury? Na studiach oczywiście planuje wyjazd w ramach ERASMUS-a, zdobycie doświadczenia, inne spojrzenie.
 W przyszłości chce zająć się nauką, prowadzić badania, może przyczynić się do istotnych odkryć… Zastanawia się, jakie przedmioty wybrać na maturze. Więcej niż obowiązkowe.

Współczesny Wokulski zakochuje się. Jeśli ma szczęście przeżywa pierwszą prawdziwą odwzajemnioną miłość. Oboje zdają dobrze maturę, dostają się na Uniwersytet Warszawski.
Współczesny Wokulski też jest zakochany, jak jego pozytywistyczny poprzednik.  W szkole drwił z dylematów:  romantyk czy pozytywista, nie rozumiał, dlaczego Staś dla miłości rzuca marzenia o nauce,  cenił postawę Ochockiego, który życie podporządkował nauce. Teraz… teraz sam staje przed podobnym wyborem…
Współczesny Wokulski rzuca wymarzone studia. Idzie do pracy, wynajmuje mieszkanie.
Jest odpowiedzialny, opiekuje się ukochaną. Nie chce pomocy. Zresztą i tak byłaby to pomoc niewielka. Rodzice pewnie są nauczycielami , a ukochana też w domu ma niełatwą sytuację. Zapisuje się  na studia zaoczne prywatne, najtańsze, ale  rezygnuje z nich , gdy postrzega, że poziom nauczania dostosowany jest do większości, pragnącej zdobyć „papierek” – tytuł magistra a nie nauczyć się czegoś.
Zaczyna pracować w korporacji. Więcej zarabia. Znów próbuje studiować zaocznie, ale na Uniwerku. Pracuje na trzy zmiany, często w weekendy. Próbuje ustawić grafik pod studia… Nie daje rady… Nie może wziąć urlopu, aby przyjść na egzamin. Musi opuścić kolejne kolokwium….  Zawala terminy… Wylatuje ze studiów !

Współczesny Wokulski dalej pracuje w korporacji. Już nie chce studiować. Mówi, że liczy się doświadczenie, że w pracy, też ciągle czegoś uczy się. Koledzy kończą studia. Żona robi już studia magisterskie, trochę dorabia, na praktykach zabłysnęła, teraz ma wiele propozycji, czeka tylko na dyplom.
Współczesny Wokulski pracuje w korporacji, znajduje sobie pasję. Gra w amatorskiej lidze siatkówki.
Współczesny Wokulski  ma szczęście jest w szczęśliwym związku. Jest młody, może realizować wszelkie marzenia. Na razie pracuje w korporacji, próbuje odkładać pieniądze, co jest trudne oczywiście, może kiedyś będą mogli wziąć kredyt na własne mieszkanie. Nawet, jeśli marzy o innej pracy , tu czuje się w miarę stabilnie.

Współczesny Wokulski też wybiera miłość .Dobrze, że nie zakochał się we współczesnej Łęckiej.



poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Weekend według Bruno Schulza przy lekturze wypracowań



Wieczór… latarnie rozświetlają jesienną burą ulicę wielkiego miasta. Przeciąg…!   Ze stołu spadają zapisane kartki. W Masterchefie  ktoś kroi mięso  kangura na stek… Zagajewski zaczyna wykład  o doświadczeniach życiowych… Wciąż te same a jednak nowe, za każdym razem są odkryciem…tylko nasze, choć znane od wieków… A gdzie tu miejsce na hedonizm, radość z każdej chwili – wtrąca Epikur. Przecież natura pozwala odczuć przyjemność chwili, zatęsknić za „krajem lat dziecinnych”. Z arkadyjskiego świata Soplicowa wyłania się Horacy. W końcu wybudował swój pomnik, więc musimy rozmawiać z owym celebrytą. Gwałtowna burza zrywa mostek. Zachodzi słońce, chłopi schodzą z pola… Echo powtarza koncert Wojskiego, podczas gdy nieopodal jeziorka podają sobie ręce. A Zagajewski wciąż snuje refleksje o nowych doświadczeniach… radość,  smutek znamy wszyscy… może Arystoteles miał rację wymyślając zasadę złotego środka. Z piedestału schodzi dumny Dionizos. Gdyby nie ja nie byłoby tragedii – wykrzykuje i znika. Rzeźba Ikara bez skrzydła rozsypuje się w kawałki. I tak nikt o niej nie pamięta… taki jest los Donkichotów. W Masterchefie ktoś ukręca głowę krewetce…Jeden. dwa jeden, dwa , cztery…teza…rozwinięcie…brak…krewetka polana sosem leży na talerzu. Inny punkt widzenia i  powoli zamyka dzień... . blady blask księżyca próbuje konkurować z bezczelnym światłem latarni…

2018 r.

Piotr Szczęsny


Piotr Szczęsny

Podpalił się
Jak bohater Małej Apokalipsy, jak inni dawniej, w innym systemie.
Jedni nie wiedzą ,co robić, co mówić?
Drudzy mówią, że wariat –
On…   tylko bał się znów utracić wolność
On …  tylko krzyknął: nie! Nie zgadzam się! Obudźcie się!
On …  aż …
Współczesny Prometeusz – czy też dał ludziom ogień?

2017r.

niedziela, 7 kwietnia 2019

Bezdomny


Wszedł do tramwaju
Usiadł
Śmierdzi
Ludzie odsunęli  się !
Było zimno - pewnie chciał się ogrzać?
Może jechał do jadłodajni?
Trzymając w plastikowym worku swój śmierdzący dobytek
Skulił się, prawie zniknął, choć był wysoki.
Wiedział, że śmierdzi...
Może chciał z kimś pogadać, ale z kim?
 Ludzie skupili się na drugim końcu tramwaju.
Samotny, brudny, odtrącony zmierzał w przyszłość bez nadziei.
Kiedyś był pewnie  przyjacielem, szefem, mężem,
Dziś – wszedł do tramwaju, usiadł, śmierdzi…

Wigilia


Wigilia

Do Ani zadzwoniła siostra bliźniaczka.
- W tym roku nie będzie nas na wigilii. Wyjeżdżamy w góry.
- Świetnie. Kiedy jedziecie? Pociągiem? Planujecie narty, czy też piesze wycieczki?

Wiedziałam, że kiedyś spędzę święta bez siostry-pomyślała Ania.
Kasia ma swoje życie, chłopaka, swoje plany - to normalne.
Cieszę się, że wyjadą spędzą miło czas świąteczny, naprawdę cieszę się…
Nie możemy zawsze razem spędzać świąt, nie możemy zawsze często widywać się…
Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami, które  prawie nigdy nie rozstają się.

Przecież to tylko jeden dzień, jedna kolacja, parę potraw, choinka, prezenty… to tylko nastrój, który mija, chwila, poczucie bezpieczeństwa…
Naprawdę cieszę się, że wyjadą, że spełniają marzenia.
Zadzwonił Marek. 
-Może wpadniecie do nas na wieś. W święta jest bajecznie.
-Ok. Pomyślę, ale chyba nie. Jeśli Kasi zmienią się plany, jeśli zechcę wpaść 26 po powrocie?
Pewnie nie, bo wracają nocnym pociągiem, zechcą odpocząć w domu..ale jednak jeśli…
2017



Grzegorz Miecugow




Chyba jeszcze wczoraj słuchałam Go
Powiadomienie w smartfonie budzi z letargu
Dlaczego?... Nie zgadzam się…!
Już nie będzie niedzielnych nocnych rozmów w Innym punkcie widzenia
Już nie powie nic w Szkle kontaktowym

To boli… strasznie boli…
Jakże  nagle małe stały się wielkie problemy…

2017

Kolejny atak terrorystyczny




11 września wstrząsnął światem. Pojawiło się nowe przerażające oblicze terroryzmu.
Czy jesteśmy bezradni? W jakimś sensie tak. Przecież zwyczajnie nie da się wszystkiego zabezpieczyć, nie da się zapobiec wszystkim próbom ataku.

12 września w świtem nad mym miastem leciały zwykłe samoloty. Irracjonalnie bałam się, choć wiedziałam, że pewnie helikopterem przewożą rannego, albo serce, aby komuś ratować życie… Bałam się owej nocy o  rodzinę , małe jeszcze dzieci, nie wyobrażałam sobie przyszłości… a przecież mimo wszystko w kolejne dni, miesiące i  życie toczyły się dalej.
  Pamiętam jak 11września ludzie w supermarkecie zatrzymali się przed działem z telewizorami. Zrobiło się cicho…
W myślach widziałam cierpiących i , współczułam  tym, którzy stracili bliskich.
Od tamtej pory nie doszło do wielu planowanych ataków, ale zbyt wiele okazało się skutecznych. Konsekwencje zawsze są takie same. Cierpią ludzie, giną dzieci, rodzice, przyjaciele…
Każdy zamach jest wstrząsem, tragedią… Dla bliskich ofiar jest najgorszym dniem w życiu. A  dla nas, szczęśliwców, których nie dotknął bezpośrednio? Tym razem nam się udało!
Mam wrażenie, że podświadomie wypieramy myśli, że przecież też mogliśmy być w Paryżu czy Barcelonie, w złym miejscu, w złym momencie, że w Polsce też nie możemy czuć się bezpieczni.  Mam wrażenie, że przyzwyczailiśmy się do zamachów. Stały czymś, co może się zdarzyć, częścią globalnej rzeczywistości.
Oczywiście szokują nas, przerażają, wywołują lęk, ale są to inne przeżycia niż paręnaście lat temu.

wolność


Pamiętam lata osiemdziesiąte, choć wtedy byłam jeszcze siksą
Wtedy… nigdy nie pomyślałam, aby wyjechać z kraju. Miałam zwykłą nadzieję, choć byliśmy w mocy Wielkiego Brata. Miałam przekonanie, że nawet  wielu z tych , którzy stoją „ po właściwej stronie” , myśli inaczej, że… kierują się wygodą , strachem… Łączył nas jeden cel – wolność, demokracja. Wówczas, wydawał się jakże odległy. Byliśmy różni… Cicho roznosiliśmy  ulotki, uczyliśmy się prawdziwej historii i literatury z książek drukowanych na powielaczach i  na tajnych spotkaniach. Nie znosiłam wtedy pozerów, którzy przechwalali się swoją działalnością opozycyjną, dużo krzyczeli … Kim byli naprawdę …  ?

Dziś jestem przerażona. Nie mam nadziei. Dziś czuję żal, że tracimy to wszystko, co zbudowaliśmy od 1989 roku. Pewnie kiedyś opamiętamy się, pewnie kiedyś będziemy mieli mądre władze i zaczniemy znów mozolnie tworzyć demokrację…, ale po co niszczyć z trudem wywalczoną wolność?    W latach osiemdziesiątych nie mieliśmy nic do stracenia, mogło być tylko lepiej… Teraz przegrywamy wszystko. Na własne życzenie, ponieważ tak wybraliśmy. Matematycznie nie mamy szans zatrzymać się . Przecież każda ustawa zostanie przegłosowana.
Gdy pierwszy raz słyszałam „Mury” Kaczmarskiego , byłam zła, że stworzył pieśń o braku porozumienia, gdy czuliśmy się solidarni. Czułam niepokój, bo w głębi duszy, analizując naszą historię,  wiedziałam, że to pieśń profetyczna. „A mury rosły,rosły…”


2017

Przecież świat się nie zawali


Przecież świat się nie zawali.
Masz problemy? Poważne ? Nie możesz ich rozwiązać?  Czujesz się bezradna….
Jesteś zdrowa.
Jak ich nie rozwiążesz, coś zmieni się? Zawali się świat?
Przestaniesz chodzić do pracy ? Kochać? Myśleć o innych?
Nie przeczytasz książki?, Nie wyjdziesz z psem? Nie pomożesz dziecku?,  Wybuchnie wojna ?...
Zrobisz wszystko jak zawsze, nic się nie zmieni !
Nic się nie zmieni ! Zaświeci słońce, spadnie deszcz, wyjdziesz z psem, zrobisz obiad…
Nic się nie zmieni! Więc żyj dalej…
Ale… nie radzisz sobie?
 Trudno… Kiedyś pewnie znajdziesz rozwiązanie! A jeśli nie ?
Świat się nie zawali, nic się nie zmieni….
2017

sobota, 6 kwietnia 2019

Stachura po latach


Jak interpretować poezję? Wiersze – to dusza poety, jego myśli z tej konkretnej chwili, może za miesiąc, rok napisałby już inaczej?
Gdy czytam wiersze, gdy czytasz wiersze czujesz je w tym konkretnym momencie. Percepcja to suma przeżyć, doświadczeń, stanu emocjonalnego. Za rok, za dziesięć lat te same słowa mogą już znaczyć co innego…
Jako nastolatka zachwycałam się Edwardem Stachurą. Jego filozoficzno depresyjne wiersze otwierały świat bliski moim emocjom. Czytając w podświadomości nie dopuszczałam myśli o samobójstwie poety. Smutne strofy odzwierciedlały moje emocje, stanowiły  drogę poszukiwań sensu egzystencji. Czy ów sens znajdowałam, czytając Stachurę, Sylwię Plath? Nie wiem? Na pewno poezja dawała mi siłę…
Dziś znów wpadł mi w ręce dżinsowy tomik Stachury…Wiersze, które znałam, które czytałam kiedyś wiele razy, zatrwożyły mnie… Poczułam lęk… znane strofy niepokoiły..! Pochłaniałam je, jak kiedyś, ale to były dla mnie już inne wiersze… Dostrzegłam w nich tylko strach, przerażenie, motanie się z istnieniem. Wiem, że to tylko część prawdy o poecie..Muszę do nich wrócić, poszukać dawnych emocji, treści, które kiedyś dostrzegałam.



piątek, 5 kwietnia 2019

Strajk nauczycieli


Strajk nauczycieli

Jestem wściekła, jestem zła! Kocham uczyć, lubię swoich uczniów, choć dają czasem w kość. Chcę uczyć, a władza zmusza mnie do strajku. Jestem zła, że  zabierają mi to, co przynosi mi frajdę, że te ostatni czas sprzed końcem roku maturzystów, nie mogę ich „dręczyć” kolejnymi zadaniami, że musze się martwić, czy będą mogli zdawać matury, czy moja i ich praca nie pójdzie  w tym roku na marne.
Mnie jest już wszystko jedno ( może to już jakaś apatia, początki depresji), nie zastanawiam się  teraz, jak dam sobie radę bez wypłaty, bo za strajk nie płacą, ale myślę o koleżankach i kolegach, aby być z nimi,  myślę o uczniach, którzy zmierzyć się muszą z reformą, o nas wszystkich, którzy zamiast zająć się uczniami, doskonalić lekcje, wykorzystywać pomysły, doświadczenie, musimy zając się dostosowaniem, do kolejnych zmian, reform.

Czytam komentarze na posty o strajku, tzn, czytam masę hejtu obrażania, wulgaryzmów. I nie mam zamiaru nikomu tłumaczyć się, że nie pracuję 18 godzin, że nie mam trzech miesięcy wakacji, i że kiedyś,  na początku nie pracowałam w szkole i zmieniłam pracę na mniej płatną, ponieważ zawsze marzyłam, aby uczyć, że te 18 godzin przy tablicy, ktoś kiedyś wymyślił, ponieważ nikt nie powinien codziennie 8 godzin dziennie wytężać głosu, ponieważ tak jak  w wielu innych zawodach nie da się zmierzyć czasu pracy poza salą lekcyjną. Poza obowiązkami, typu rady, zebrania, nasza praca, polega na tworzeniu, nowych lekcji, zadań, testów, na sprawdzaniu, na szukaniu rozwiązań w trudnych sprawach Jasiów i Julek, na przygotowaniu do konkursów, olimpiad, pisaniu scenariuszy, na czytaniu i uczeniu się, Tak uczymy się ciągle, choć czytam, jacy jesteśmy niedouczeni. Nie chcę mi się tłumaczyć, że zielone szkoły, kolonie to  nie wyjazdy za darmo, ale najcięższa  praca, bo trwająca 24 godziny na dobę. Każdy, kto ma dzieci, wie jak bywają kreatywne.
A kokosy na korepetycjach, to mogą zarabiać, ci którzy nie pracują, a te 100 zł  pewnie ktoś bierze, ale nie większość, może są to nauczyciele akademiccy.

.  I nich mi nikt nie mówi, że mam zmienić zawód. Nie zrobię tego, chyba że wykopią mnie na emeryturę, bo nauczanie i młodzież – to miłość mojego życia. Może taką decyzję powinnam była podjąć  kilkanaście  lat wcześniej, wtedy poświęcenie miałoby jeszcze sens –sens finansowy.
Bo uniknęłabym wielu problemów,  moje dzieci nie byłyby jedynymi, które nie pojechały z klasą na wymianę, bo może ich dzisiejsze wybory, byłyby  bardziej realizacją marzeń niż praktycznym wybieraniem zawodu, w który można zarobić.

Strajk nauczycieli odzwierciedla naszą rzeczywistość.  Kiedyś, gdy  walczyliśmy wolność byliśmy razem. Dziś jesteśmy podzieleni. Najbardziej przerażają mnie komentarze, dotyczące różnych spraw życia społecznego, komentarze, w których brak tolerancji, współodczuwania, w których chodzi tylko o to aby, komuś dokopać. Przeraża mnie nowomowa, to że tak łatwo dajemy się manipulować, że spełnia się groteskowa wizja Mrożka, w której  zwyciężają  Edkowie. 




Zobaczyłam starość





zobaczyłam starość…
ma osiemdziesiąt lat.
ma nadzieję, że sześćdziesiąt.
chce być niezależna!
chce mieć siły takie jak niedawno jeszcze przecież miała.
jeszcze niedawno, jeszcze rok temu chodziła do pracy..
woła o pomoc –cicho… w myślach
zmaga się z nieposłusznym ciałem!
bez laski idzie na Stare Miasto- msza za powstańców nie może przecież przyjść o kuli
przewraca się! nie może wstać!...pomału podnosi się!..
już dobrze…
jest przerażona… nie poddaje się
znów jest silna, taka jak  niedawno przecież…
znów ma plany…

Zaproszenie na ślub


Zaproszenie na ślub
Irytuje mnie pseudo sarmacka tradycja , pozerstwo , traktowanie tego dnia w sposób komercyjny.
Byłam uczestnikiem ciekawej dyskusji na ten temat.  Ciekawej , ponieważ niby ważnego dnia w życiu pary dotyczyła, nikt nie poruszał tematów związanych z uczuciem, z  przyszłością.  O czym rozmawiano? O pieniądzach. Jak zaprosi się dużo gości, każdy da co najmniej po  dwie,trzy stówy, zwróci się impreza i zostanie na meble na przykład. Komercja zdominowała plany młodych i rodziny. Ciekawe, czy jeszcze pamiętają, dlaczego chcą się pobrać?  Co ma zrobić gość, który  nie może dać kasy? Nie przychodzić? Nie ma nic przeciw hucznym weselom, jeśli młodzi , powtarzam młodzi  chcą tak bawić się i jeśli stać ich na to.
Podobał mi się ślub pewnej pary. Cichy . Najpierw obiad dla rodziców i świadków, następnego dnia spotkanie ze znajomymi. Nikt nie sypał kasą. Nikt nie zbierał kasy. Rodzice przecież wspierają cały czas, nie tylko tego jednego dnia. Znam młodych ludzi, którzy wspierają się, realizują swoje cele mimo trudności finansowych, np.: facet pracuje i studiuje zaocznie, dziewczyna uczy się dziennie. Musi im starczyć na wynajęcie mieszkania. Taki model pojawia się często. Jeden z moich byłych uczniów niedawno opowiadał o żonie studiującej dziennie polonistykę. Sam jest kucharzem. Znam parę , która miała bajkowe romantyczne wesele, przejazd dorożką, kwiaty…ale oni tego naprawdę chcieli. Wspomnę jeszcze , że zaręczyli się na górskim szlaku. Nie wiem, czy dostawali pieniądze, możliwe, że tak, ale wesele organizowali dla siebie, aby uczcić ten niezwykły dzień, a nie po to by pokazać się, nie planowali ile zarobią n imprezie.

Ja


Ja
Odważna, pewna siebie, realizująca marzenia.
Ja, płochliwa pragnąca schować się przed światem. Kim jestem, mieszkanka dużego miasta, zakochana w Krakowie?
Zawsze chciałam pisać , albo uczyć, albo pracować naukowo. Wszystko udało się. Chciałam mieć dzieci -mam, chodzić po górach - i to udało się, w dzieciństwie marzyłam o wolnej Polsce-to też stało się faktem. Mam przyjaciół, pracę i na ogół spadam na "cztery łapy", przeżyłam miłość i wciąż marzę i dążę do czegoś! Cierpię na chroniczny brak kasy, ale jakoś sobie z tym radzę. Nie chciałbym robić czegoś , czego nie lubię, na przykład pracować w biurze, w banku i za to dużo zarabiać. Czasami bywa trudno, ale to nie ważne.
Ale...
Przychodzą chwile,że dziwie się, że jestem tym, kim jestem, że ktokolwiek mnie zatrudnił, że mam przyjaciół, że przeżyłam miłość.
Jestem wstrętna . Gdy sobie to przypominam, wszystko wydaje się bez sensu, nie znoszę, ale po chwili spojrzę na fajną fotkę, zajmę się pracą i o wszystkim zapominam. Chyba, tylko dzięki temu, że zapominam normalnie funkcjonuję. To boli, czasami strasznie, boli.
Mimo wszystko cieszę się, że jestem, cieszę się, bo świeci słonce, bo zdobyłam kolejny szczyt, a dziecko zdało egzamin.
Ale... nie poszłam na ślub koleżanki, bo stchórzyłam. Obcy ludzie, wszyscy piękni, a ja?
Boję się litości, boję się, że moje sukcesy, przyjaźnie, popularność w środowisku-to tylko litość!
Ale... uczniowie utrzymują ze mną kontakt nawet po wielu latach, niektórzy nadal zajmują się historią.
Wciąż, ktoś do mnie dzwoni, pisze maile, bo nie mam czasu na pogaduchy...
Ale jeśli to tylko z obowiązku?
Wiem, zajmę się życiem i znów o sobie zapomnę. Jak lubię te chwile.
2012

Seksmisja


 "Seksmisja" to -znany  film, komedia. No właśnie, czy na pewno tylko  komedia?
Oglądałam go w czasach smutnych, szarych, zniewolonych i pewnie, dlatego widziałam podteksty, których nie odczytałbym dziś. Podziemne państwo, zmanipulowane, posłuszne kobiety, i najgorsza z nich Ekscelencja, która, kobietą wcale nie jest, przypominały ustrój totalitarny, ucieczka na ziemię, do, świata normalnego, zwyczajnego - ucieczkę do wolności, pozbycie się kajdan. Co z Ekscelencją? W komunizmie też najwięcej kłamali, ci, którzy znali prawdę! Dlaczego? Gdy pisałam o siedemnastym września na klasówkach z historii, nauczyciel nie porozmawiał ze mną uczciwie? Gdyby powiedział, że nie może inaczej, może bym zrozumiała? A tak, o mały włos byłabym niedopuszczona do matury. Celowo pisałam bzdury, bo skoro nieprawdy nas uczyli, uważałam, że te mogę wymyślać różne rzeczy. Nauczyciel rozchorował się przed maturą. Pytała mnie inna nauczycielka, zdziwiona, że jestem zagrożona. Nigdy później, tak nie umiałam historii. Bunt też jest motywacją do nauki.
A  "Seksmisja" - kojarzyła mi się  z ze znaną książką Orwella i Wielkim Bratem ( Rok 1984), która też wtedy krążyła tylko w drugim obiegu. Zaś, dziś czytam o kolejnych oskarżeniach Wałęsy -człowieka, który przyczynił się do tegoż mogę o tym wszystkim pisać na blogu. Mam dosyć Bolków i tajnych teczek. Może też mi ktoś założył takie akta? Przecież nigdy do końca nie wiedzieliśmy, z kim rozmawiamy, z kim pracujemy? Nie wiem, czy koleżanka, która chwaliła sie działalnością opozycyjną, rzeczywiście, była działaczką. Mogła być mitomanką ryzykującą aresztowanie, mogła być specjalnie podstawiona i donosić. Żal mi Wałęsy...Człowiek, który zmienił Europę, w wywiadzie mówi, że nic nie osiagnął.Wstyd mi przed światem, że tak traktujemy bohaterów

2009 r..

Z pamiętnika nastolatki


To tylko ocalałe fragmenty moich pamiętników.
Rok 1982
..Na uczelniach zapowiedzieli czystkę. To juz było w 68, Dziady Dejmka, potem wyrzucanie Żydów z Polski!
Profesorowie musza jakoś uchować się, by dawać świadectwo prawdzie.Nie wiem, jak, ale powinni, by trwać, by być razem ze studentami.
Czy opór na wielką skalę miałby sen? Może to jedyna szansa dla Polski..A może chwilowo jesteśmy przegrani?
1 sierpnia. Na placu Zwycięstwa zniknął krzyż z kwiatów. Ale rano znów go można było ogladać.Nadeszła rocznica Sierpnia. Nie wiem, jaki opór jest nam potrzebny, co pomoże, co zaszkodzi?
Czy na pewno wszyscy wiedzą, czego chcą? Mam wrażenie, że niektórych wystarczy " zapchać" dobrobytem i będą szczęśliwi, zapomną o wolności, ideałach.
Czasami nie wierzę juz w przewroty, takie jak sierpień. Podpiszą porozumienie, będzie pięknie, wspaniale, minie rok i znów koniec wolności.
Trzeba przygotować ludzi, by znali historię, ekonomię, prawdę. Może wówczas coś sie uda?
Teraz wierzę tylko w zbieg pozytywnych okoliczności. Kiedy nadjedzie czas, że Polska będzie Polską? Kiedy w swoim domu Będziny rządzić sami, raz dobrze raz źle?

Przed laty - z pamiętnika nastolatki



1982
Czy nasze dzieci będą jeszcze marzyły o wolności, czy będą wiedziały, że istnieje wolność demokracja, czy będą rozumiały   Mickiewicza, Sienkiewicza, Kaczmarskiego. Kto przekaże im prawdę? Ci internowani nauczyciele, czy Ci, którzy boją się prawdy, kłamią? Czy kiedyś będę mogła pisać o Katyniu, o dziadku, który został zamordowany gdzieś w Starobielsku, albo gdzie indziej? Czy,  nasze dzieci będą wiedział co zdarzyło sie 17 wrzesnia, czy nadal za prawdę będzie grozić w najlepszym wypadku niezdanie do następnej klasy?
Czy ma sens nauka, uczciwość, praca?
Chyba tak? Zawsze może nadejść krótki czas wolności, gdy ceni sie prawdziwe wartości.
Trzeba trwać, pielęgnować honor, prawdę, wierność, odwagę!. Może kiedys znów przydadzą
się?
Zniesiono stan wojenny. i co z tego? Cóż zmieniło się?Tak dławi w sercu...ta okropna bezradność... I pustka... I brak nadziei...Czy jest sens zapisywać prawdę? Dla kogo? dla dzieci. Czy będą one rozumiały sens naszych marzeń? TV szkaluje Solidarnośś, Wałęsę, wymyśla niestworzone historie. przecież ktoś w to wierzy.A małe dzieci chowane w fałszu, obłudzie -skąd będą wiedziały jaka jest prawda? Skąd my wiemy?
Ile jeszcze ofiar potrzebuje wolność?
Dwa pochody piewrzego maja. Gaz łzawiący, armatki wodne, aresztowania, milicjanci pałujacy demonstarntów w rocznicę konstytucji. Znikający krzyż powstańców warszawskich na Powązkach.

Marek Edelman


Marek Edelman
Odszedł Marek Edelman...
Myślałam, że jeszcze trochę będzie z nami, jeszcze chwilkę...
Jeszcze parę lat...jeszcze...
Nie przyjmowałam do wiadomości, że może go nie być!

2009

mamo napisz ksiażkę


"Mamo napisz książkę" -wykrzykuje córka, ty wszystko przewidzisz.
O czym mam napisać? O tym,że uświadomiłam sobie, że dzieci dorosną i odejdą z domu, że wszystko, co robię, moja praca, moje pasje, marzenia , jest osnute myślą o nich...że,nie wiem, nie umiem sobie na razie wyobrazić codzienności bez ich obecności..Nie umiem tego wymyślić, ale wiem, że będę musiała zmierzyć się z nową rzeczywistością. 
Mamo, wiesz, co Patryk wymyślił:- mówi Ola. Mój braciszek wybiera się na anglistykę.Mówię mu,że wprawdzie dobrze zdał maturę, ale tam trzeba mieć ponad 90 procent, a nie 85,że mu zabraknie, żeby wybrał sobie jeszcze inny kierunek, gdzie łatwiej dostać się, że...
ok i co? -pytam się
-wymyślił psychologię
To nie wiele zmienia, odpowiadam, musimy go przekonać, aby zabezpieczył się, po pierwszym roku zawsze można przenieść się
O czym mam pisać, o maturze i wyborze studiów,o mojej grze? Przecież i tak zrobią po swojemu. W tym wieku wszystko wie się najlepiej.
Niepokoi mnie depresja Agi-dziewczyny Patryka. Dzieci nie pozwalają sobie pomóc, Patryk nie chce o tym rozmawiać, wszystko bierze na siebie, opiekuje się Agą...wszytko pięknie, na jego miejscu robiłabym tak samo, tylko dlaczego zostaje z tym sam. Widziałam dziś Agę - przez chwilę, jest inna , nie odzywa się, nie uśmiecha...Patryk nie dostrzega tego, albo nie mówi o swoich niepokojach. To ja, mama lękam się, lękam się, bo wiem czym jest ta choroba, też dla bliskich, bo znam osoby, które musiały zrezygnować ze wszystkiego z powodu depresji partnera, bo egoistycznie troszczę się o swojego syna i chce mi się płakać, gdy widzę, jak rezygnuje ze swoich planów. Wiem, że można to wszystko pogodzić, ale On jest za młody ,aby wpaść na proste rozwiązania, jest zbyt zaangażowany, by z dystansem ocenić sytuację.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie, od pierwszej miłości. Ola sudiowałą , Patryk dostał się do dobrego liceum... Poukładane życie spokojnie płynęło...Ola kuła, bo ona zawsze musiała dużo uczyć ,Patryk wszędzie był najlepszy, wygrywał konkursy...Jego plany wydawały się realne, rozsądne: studia, erasmus, wymiana studentów itd, itd...


Dziewczyna mego dziecka ma zespól DDA i depresję...Widzę,że oboje potrzebują terapii grupowej, wsparcia...widzę i wiem...ale nic nie mogę zrobić...mogę tylko słuchać, gdy dziecko zechce mówić, mogę wspierać, wierzyć...
chciałbym rozpłakać się, pożalić się komuś, pozwolić sobie na chwilę bezradności, na słabość..
teściowa  zmarła na białaczkę , siostra męża też na raka,  teraz druga siostra nagle zachorowała, moich rodziców pokonał rak ....boję się o geny, o dzieci, boję się o psychikę mego męża..
nie radzę sobie z lękiem...z problemami...
nie mogę okazywać strachu, nie mogę cierpieć, rozpaczać, czuć się bezradna,
muszę znaleźć drugą pracę, pomóc bliskim
chciałabym przez chwilę nie myśleć, nie martwić się,
chciałbym przez chwilę oddać się błogiemu niedziałaniu, niewalczeniu...